________________________________________________________
(Mark)
Tak było już od trzech dni.
Trzy dni.
Mam powtórzyć jeszcze raz?
Trzy jebane dni od kiedy odeszła. Nie wpłynęło to jedynie na szefa, ale również na Eve i mnie samego. Nie pamiętam, żebym w kontrakcie miał coś o jakimś depresyjnym szambie.
Moja praca polegała na opiekowaniu się szefem i chronieniu go. Nie miałem takiej możliwości, kiedy całe dnie spędzał zamknięty w swojej sypialni, a nocami topił smutki w alkoholu przy barze kuchennym. Emma z kolei czuła się coraz lepiej. Mogła już wstawać i nie potrzebowała maski tlenowej wspomagającej jej oddychanie. Mimo tego, że szef mało co komunikował się z Emmą, gdy Victoria odeszła to i tak było mi lżej na sercu widząc jak myśli tylko o Re i o tym co stracił.
Devon odwalił kawał zajebistej roboty, trzeba mu to przyznać.
Złamał Emmie trzy żebra i to właśnie dlatego potrzebowała tego aparatu tlenowego. Jędza nie mogła w ogóle oddychać i nawet nie każcie mi zaczynać wywodu na temat tych wszystkich jej cholernych siniaków. Nie lubię jej i nie chciałbym się zbliżyć do niej na odległość mniejszą niż dwa metry, okej, ale nigdy nie odważyłbym się posunąć tak daleko jak Devon. Nigdy nawet bym o tym nie pomyślał.
No, dobra... Myślałem o tym, ale moje intencje zawsze były kurewsko szczere, przysięgam. No i dobra, czasem mam ochotę jej przyjebać, ale to byłoby równoważne z utratą pracy, a kasa jaką płaci mi szef... No właśnie. Więc nie mam zamiaru rzucać jej rękawicy, ani, w tym przypadku, zrzucić jej z najwyższego piętra w tym mieście. W każdym bądź razie, Emma miała się dobrze i wróciła do swoich typowo irytujących nawyków.
Pewnie cieszyła się z tego, że Zayn i Victoria ze sobą zerwali. Naprawdę, Victorii należą się owacje na stojąco. Szefowi potrzebne było coś w rodzaju przebudzenia. Jak już wcześniej wspominałem, to, że rozwiodłem się dziesięć lat temu nie znaczy, że nie wiem o czym mówię. Użerałem się z moją byłą żoną przez osiemnaście lat i nadal słyszę jej dokuczliwy głos w mojej głowie, kiedy tylko szef spierdoli kolejną sprawę z Victorią.
Telefon zadzwonił już dziesiąty raz tego poranka, więc szybko go odebrałem, zanim szef zdążył połączyć się ze mną przez odsłuch, by znowu ponarzekać.
- Telefon pana Malika - powiedziałem próbując brzmieć jak najszczęśliwszy człowiek na ziemi.
- Mark, gdzie jest Zayn? - och, zajebiście. Adriana.
- Nie czuje się zbyt dobrze.
- Nie było go w biurze od trzech dni. To do niego niepodobne! - podniosła głos wyraźnie ukazując zestresowanie.
- Wiem.
Westchnęła.
- I co ja mam powiedzieć panu Diamondowi...
A skąd ja mam to wiedzieć, do chuja? Koleś właśnie rozstał się ze swoją dziewczyną, do której na serio czuł coś kurewsko poważnego.
- Powiadom pana Diamonda, że pan Malik nie jest w najlepszej formie zdrowotnej.
- Okej. - Zamilkła na chwilę. - Wszystko z nim dobrze? Jak bardzo jest chory?
On nie jest chory, Adriana, ale lepiej dla niego, jeśli każdy będzie wierzył w tę iluzję.
- Radzi sobie. - No i to jeszcze jak.
W ogóle nie zachowywał się jak Zayn, którego znałem i kurewsko mi się to nie podobało. To tylko utrudniało moją robotę, a on zamiast pracować użalał się nad sobą i opłakiwał swój związek.
- Dziękuję, Mark. Proszę, spróbuj przekonać go, żeby wpadł do pracy.
Przekonać?! Ja?! Miałbym przekonać do czegoś te tykającą bombę?!
- Najlepiej, jakbyś zrobił to już dzisiaj. Naprawdę go tutaj potrzebujemy. Poprzez "naprawdę" mam na myśli "desperacko".
Zayn na serio powinien pojawić się w firmie. Pracowałem już wcześniej dla kilku biznesmenów i prezesów dużych przedsiębiorstw, ale oni nie robili nic poza opierdalaniem się, więc możecie wyobrazić sobie moje zdziwienie, kiedy zatrudnił mnie ten dwudziestolatek wyglądem przypominający modela, kierowany czystą pasją do pracy i dobrobytu.
Zayn był jedynym prezesem, którego znałem i dla którego kiedykolwiek przyszło mi pracować, który jako swój główny obowiązek uważał interesowanie się i branie czynnego udziału we wszystkich działach i pododdziałach swoich firm. Decydował o wszystkich nawet najdrobniejszych szczegółach i umiał podejmować decyzje bezbłędnie podchodząc do tego ze świeżością, co tylko skutkowało kolejnymi nowatorskimi pomysłami, więc jeden dzień jego nieobecności stwarzał zajebiste niebezpieczeństwo i chaos. Pomijając już fakt, że kilkadziesiąt tysięcy osób w różnych krajach było zależnych od niego i jego płacy. Jeśli spierdoli sprawę, wszyscy zostaną bezrobotni.
Jak na 23-latka miał naprawdę dużo obowiązków i ilość pracy jaką poświęcił już od samego momentu, kiedy tylko pierwszy raz spojrzał na Victorię, była niepokojąca. Nieprawdopodobne. Potrzeba chyba cudu, żeby nadrobił cały swój stracony czas i zaktualizował swoje braki w informacjach dotyczących jego firmy.
- Spróbuję - bąknąłem.
- Bardzo bym cię prosiła - rzuciła błagalnie.
- Oczywiście, madam. Jeszcze raz dziękuję za telefon - uciąłem ten przeciągającą się pogawędkę mając nadzieję, że dziewczyna zrozumie wreszcie moje niezbyt delikatne aluzje, no ale kurwa... Chyba nie myślała, że powiem jej o tym, że szef maże się, bo zostawiła go dziewczyna. Nie ma, kurwa, mowy.
- Do widzenia, Mark.
- Adriana - powiedziałem finalnie i rozłączyłem się, odkładając telefon z powrotem na swoje biurko.
Po sprawdzeniu nagrań z kamer przemysłowych i odbyciu normalnego protokołu zadań ochroniarza, wróciłem do próby rozwiązania sprawy, jakim cudem Devon wlazł do domu Emmy bez uruchamiania alarmu. Gdyby ta ździra wynajęła porządną firmę ochroniarską, specjalizującą się w zakładaniu alarmów, może i odwaliliby swoją robotę tak jak się, kurwa, należy, ale nie. Coś mi tu śmierdziało i zajebiście wkurwiało mnie to, że nie potrafiłem powiedzieć nawet co to takiego. Nie wiedziałem jak udało mu się ominąć system alarmowy.
Jeśli zabrał się za Emmę to teraz tak naprawdę już nikt nie jest bezpieczny, co tylko dodatkowo wprowadza nerwową atmosferę. Kto wie co jeszcze może się wydarzyć? Devon jest nieźle jebnięty, a ja muszę użerać się z umartwionym, bezdusznym prezesem, który chyba traci wiarę w ludzkość przez to, że ktoś go zostawił.
Po dłuższym opierdalaniu się i intensywnych przemyśleniach postanowiłem udać się do gabinetu szefa. Siedział tam, oczywiście, ale ku mojemu zaskoczeniu zazwyczaj otwarty przed nim laptop leżał teraz zamknięty z boku. Malik siedział tępo przy biurku i kompletnie się nie poruszał. Miałem wątpliwości, czy w ogóle jeszcze żyje. Wyglądał jak całkiem inny człowiek. Ostatnim razem też było źle, ale teraz osiągnął jakiś całkiem nowy poziom. Było jeszcze gorzej.
Zapukałem po cichu w otwarte drzwi, a on powoli przeniósł na mnie kompletnie wyzuty z emocji wzrok. Wyglądał jak zombi, czy jakaś inna kreatura na której widok masz pełne gacie. Czy on w ogóle ostatnio spał?
- Sir? - Częściowo zmarszczyłem brwi, a on od niechcenia zwilżył swoje wargi.
Nie chciałem tego przyznawać, ale nie wyglądał zachwycająco.
- Tak? - Uniósł brew z kompletnie obojętnym wyrazem twarzy, a mnie aż przeszły ciarki.
- Ma pan imprezę charytatywną dzisiaj o ósmej...
- Odwołaj to, proszę. - Potrząsnął głową i spuścił wzrok na drewniane biurko, jakby widział je po raz pierwszy w swoim mieszkaniu. Wyglądał na zagubionego i był w całkiem innym świecie.
- Dobrze, proszę pana.
- Jakieś nowe wieści w sprawie Devona?
- Nie, sir. Pracujemy nad tym z Blaisem.
Skinął głową, ale nie odezwał się.
Czekałem jeszcze chwilę, aż wyda mi jakieś polecenie, jak to miał w zwyczaju, ale nadal milczał, więc po prostu odwróciłem się na pięcie i skierowałem do wyjścia. Właśnie wtedy zachciało mu się, kurwa, pogaduszek.
- Mark?
- Tak, sir?
Na chwilę ponownie zapanowała cisza, zanim wreszcie podzielił się tym co chodziło mu po głowie.
- Może obiło ci się coś o uszy? - zapytał, a ja z trudem przełknąłem ślinę. Mówił o Victorii.
- Niestety nie, proszę pana - odpowiedziałem smutno. Współczułem mu.
- Okej, dziękuję Mark.
Te wszystkie jego dobre maniery i zachowanie Pana Milutkiego wcale nie pasowały mi do szefa. Na pewno jakieś resztki serca ma, ale zazwyczaj okazuje to w dość chłodny sposób.
- Sir. - Skinąłem głową wychodząc z jego gabinetu i udałem się na dół. Zanim jednak miałem szansę powrotu do kwater dla personelu, zostałem zatrzymany przez tę ździrę. Uważnie skanowała moją twarz wzrokiem, ale pozostawałem obojętny.
- Mogę w czymś pomóc, pani Donaldson? - zapytałem grzecznie.
Wyglądała na lekko poddenerwowaną.
- Nie, Mark. To raczej ja będę mogła pomóc w całej tej sytuacji z Devonem, tak mi się przynajmniej wydaje.
Zmarszczyłem czoło zbity z tropu, ale szybko wróciłem do naturalnego wyrazu twarzy. Kiedy zdała sobie sprawę, że czekam aż zacznie kontynuować, przestąpiła z nogi na nogę i westchnęła cicho.
- Przypuszczam, że ten facet, który instalował mi system alarmowy ma coś wspólnego z Devonem, bo jak inaczej wytłumaczyć to, że dostał się do mojego domu, bez uruchamiania alarmu? Ten system jest tak samo dobry, jak ten który ma Zayn.
Ta suka miała rację i wkurwiało mnie strasznie to, że to ona na to wpadła.
- Miałam powiedzieć o tym Zaynowi, ale jak sam już pewnie zauważyłeś, nie jest teraz zbyt rozmowy.
- Tak, w rzeczy samej, nie jest.
Spuściła wzrok na swoją posiniaczoną rękę i westchnęła ponownie.
- Mam nadzieję, że pomogłam.
- Tak, dziękuję.
- Nie ma za co, Mark.
- Proszę mi wybaczyć - odprawiłem się i szybkim krokiem ruszyłem z powrotem do gabinetu szefa. Akurat wstawał od biurka, gdy znalazłem się w środku. Usiadł powoli, kiedy mnie zauważył i odłożył przed siebie laptop.
- Sir.
- Tak, Mark? - Popatrzył na mnie zmęczonym wzrokiem i aż się kurwa zawahałem. Nie wiedziałem, czy mam mu mówić, czy pozwolić trochę odpocząć, bo gdybym mu powiedział to z pewnością nie zmrużyłby oka do momentu, aż rozprawi się z tamtym pojebem.
- Instalator tego systemu alarmowego u pani Donaldson najprawdopodobniej był podstawiony.
Zayn zmarszczył czoło i była to najżywsza emocja jaką widziałem u niego, od czasu kiedy pani Conrad wpadła do pokoju Emmy, żeby powiadomić go o stanie Victorii po tym jak wróciła z pracy w niepokojącym stanie, przez Devona oczywiście.
- Jak to?
- Pani Donaldson tak przypuszcza, sir.
Zamknął oczy, jakby rozrywał go wewnętrzny ból i mimo, że chciałem zostawić go samego, to nie mogłem tak po prostu wyjść.
Coś jednak do niego dotarło, gdy podniósł na mnie chłodny wzrok.
- Przyprowadź ją tu.
Po sprowadzeniu do niego tej jędzy, szef kazał mi zostać razem z nimi, więc stałem tam z koparą na podłodze obserwując jak ciskają w siebie gromy. Żadne z nich jeszcze się nie odezwało, a napięcie było większe, niż kutas gwiazdy porno. Dobrze wiedziałem, czemu milczą i nie czują się komfortowo w swoim towarzystwie.
Zayn obwiniał Emmę o odejście Victorii.
- Po tak długim czasie przetrzymywania mnie w swoim mieszkaniu, nagle zdecydowałeś się ze mną porozmawiać? - Kobieta przerwała ciszę, a szef momentalnie spiorunował ją wzrokiem. - Nie wyglądasz najlepiej, Zayn.
- Mark powiedział mi, że facet, który instalował twój system alarmowy był podstawiony - momentalnie przerwał jej wywody.
Emma westchnęła pod nosem.
- Tak mi się wydaje. Teoretycznie nie był podstawiony, bo znał się na swojej robocie, ale mam przeczucie, że coś go łączy z Devonem. Jak inaczej ktoś mógłby włamać się do mojego domu bez uruchamiania alarmu?
- Jak się nazywał? - Zmarszczka na czole Zayna pogłębiła się.
- Richard, czy coś takiego. Nie pamiętam. - Zakołysała się na swoich stopach i złapała za żebra, gdy zaczerpnęła głębszy oddech.
- Pomyśl - nalegał niskim głosem szef.
- Nie pamiętam, Zayn - odparła z wyraźnym poirytowaniem.
- Nazywał się Anderson?
Emma milczała przez dłuższą chwilę.
- Nie, chyba Stewart.
- Richard Stewart? - zapytał Malik unosząc brew, a Emma przytaknęła słabo. Zayn westchnął zmęczony i podniósł słuchawkę swojego telefonu stacjonarnego. Po wybraniu numeru, czekał tylko kilka sekund, aż ktoś po drugiej stronie odebrał.
- Leigh, połącz mnie z działem technicznym. - Na chwilę zapanowała cisza, aż wreszcie szef odłożył słuchawkę na blat biurka, przełączając telefon na głośnik.
- W czym mogę pomóc?
- Panie Cody, chciałbym rozmawiać z jednym z pana ludzi od instalowania alarmów bezpieczeństwa.
- Tak, oczywiście, a co się stało? Jest jakiś problem?
- Jeszcze nie - odparł Malik z kamiennym wyrazem twarzy.
- Och, argh... Z którym dokładnie chciałby pan rozmawiać? - Wahanie w głosie tego całego Cody'ego było jasno wyczuwalne i mogłem sobie tylko wyobrażać jak bardzo musiał być przerażony telefonem od samego Zayna Malika.
- Jest możliwość, żebym rozmawiał z Richardem?
- Z Richardem? - powtórzył skonsternowany technik.
- Tak. Mogę z nim rozmawiać? - zapytał szef, ale jego prośba spotkała się z ciszą po drugiej stronie połączenia. Sekundę później rozległo się intensywne stukanie w klawiaturę komputera.
- Nie, sir. Nie pracuje u nas nikt o imieniu Richard.
Zayn popatrzył wymownie na Emmę, po czym skinął do mnie głową. Dokładnie wiedziałem co mam robić.
- A może wiesz, jak nazywał się facet, który w piątek zakładał alarm w domu pani Donaldson?
- Muszę sprawdzić.
Przez moment panowała cisza, zanim głos po drugiej stronie zabrzmiał ponownie.
- Mathew Faires, tak nazywa się koleś, którego pan szuka. To on unowocześniał alarm Emmy, ale zwolnił się z pracy kilka dni temu. Pani Donaldson była jego ostatnią klientką tego dnia.
- Nazywał się Mathew Faires?
- Tak, sir. Był świetnym technikiem.
No jasne, kurwa, że był.
- Czemu się zwolnił?
- Przykro mi, proszę pana, nie powinienem...
- Czemu. Się. Zwolnił? - powtórzył nieco surowiej Zayn.
Koleś po drugiej stronie linii ponownie się zawahał.
- Przenosi się.
- Gdzie?
- Do Winchester.
- Dziękuję, panie Cody.
- Jest jeszcze coś w czym mógłbym pomóc, sir?
- Nie. Proszę jedynie uważać na to, kogo pan zatrudnia. - Zayn zakończył połączenie z impetem odkładając słuchawkę na widełki. Westchnął głęboko i podniósł na mnie wzrok. - Chcę mieć cały jebany profil i raport na temat Mathew Fairesa. Chcę wiedzieć o wszystkich podejrzanych koneksjach, o wszystkim co może łączyć go z Devonem. Przyjaźń, znajomość, cokolwiek. Chcę wiedzieć o nim wszystko - powiedział przez zaciśnięte zęby.
- Tak, sir.
- Nie wychodź jeszcze.
- Zayn - odezwała się spokojnym głosem Emma.
- Co?!
- Uspokój się - odparła miękko.
- Jestem kurewsko spokojny - syknął szef. - Jesteś ostatnią osobą, z którą mam teraz ochotę rozmawiać - dodał niskim tonem.
- Widzę, że nadal jesteś na mnie zły bez konkretnego powodu - oznajmiła Emma.
Szef prychnął głośno dodając dramatyzmu sytuacji. Czułem zbliżającą się kłótnię. Kurwa. Czy miałem ze sobą kubek świeżutkiego popcornu? Nie. A to znaczyło, że wcale nie miałem ochoty na to patrzeć. Po chuj kazał mi tam zostać?!
- Kiedy zdasz sobie wreszcie sprawę z tego, że to nie moja wina? - rzuciła kobieta. - Odeszła, bo taką decyzję podjęła i już.
Malik z impetem uderzył mocno zaciśniętymi pięściami o blat biurka na co oboje lekko podskoczyliśmy. Wstał tak gwałtownie, że niemal przewrócił krzesełko na którym siedział sekundy temu i muszę przyznać, choć niechętnie, że sam się go, kurwa, trochę przeraziłem.
- To przez ciebie taki jestem, Emma. Mam pojebane w głowie i to ty jesteś temu winna. Wszystko jest przez ciebie. Przez lata bez najmniejszych skrupułów uprawiałem seks z dziewczynami, które chuja mnie obchodziły, ale akurat ta jedna osoba, na której naprawdę mi zależało odeszła, bo nie mogła mnie już znieść. To ty mnie takiego stworzyłaś. I, kurwa, odwaliłaś kawał paskudnej roboty.
- Paskudnej?! - Emma zaciągnęła się powietrzem.
- Tak, paskudnej. Odkąd tylko skończyłem 16 lat cały czas wbijałaś mi do głowy to, że nie jestem zdolny do miłości. Ale tak naprawdę chodziło o ciebie. To ty nie jesteś zdolna nikogo pokochać. Kocham Victorię i straciłem ją. Nie chcę cię więcej widzieć. Kiedy tylko poczujesz się lepiej i będziesz w stanie zająć się sama sobą, chcę, żebyś się stąd wyniosła. Po prostu się wyprowadź, nie musisz fatygować się z pożegnaniem.
Popatrzył na nią przeciągle, po czym podszedł do drzwi otwierając je dla niej. Jakież to kurewsko efektowne. Zjebał ją od góry do dołu, a po wszystkim, dodając wisienkę na torcie, otworzył jej drzwi jak prawdziwy dżentelmen. Szykownie, kurwa.
To trochę tak, jakby wysyłał mieszane sygnały.
Po kilku sekundach ciszy Emma odwróciła się twarzą do Zayna, ale ten nie ruszył się z miejsca. Patrzyła na niego z taką nienawiścią, jakby był co najmniej Devonem.
- Skończyłeś? Bo kij zawsze ma dwa końce. Moja kolej - powiedziała.
Podeszła do Zayna i efektywnym ruchem zablokowała mu możliwość obrony siarczyście go policzkując. Szef zareagował szybko, momentalnie przyciskając ją do ściany.
- Uderz mnie jeszcze raz, a pożałujesz - ostrzegł.
- Porządny wpierdol, właśnie tego potrzebujesz, ty niewdzięczny gnojku - syknęła Emma.
- Słucham?!
Kobieta próbowała wyrwać się z jego uścisku i mimo jej obolałych żeber postanowiła nie ukazywać w jak wielkim bólu się znajduje.
- Dałam ci wszystko. Pomogłam ci przejść przez wszystko i właśnie tak mi się, kurwa, odpłacasz.
- Wszystko co mi dałaś, to wspomnienia, o których staram się zapomnieć. Zabiłbym, żeby się ich pozbyć.
- Zayn, wiem, że cierpisz, ale...
- Zniszczyłaś mnie.
- Miałeś możliwość odejścia, ale zostałeś ze mną. Jesteś tak samo winny. To nie ja cię zmieniłam, sam to zrobiłeś. Jedyną rzeczą, którą stworzyłam była nasza przyjaźń. Zawsze miałeś nad wszystkim kontrolę, Zayn. Nie zwalaj na mnie całej winy, nie będę twoim chłopcem do bicia.
Zayn potrząsnął głową wypierając ze swojego umysłu jej słowa. Nie wiedziałem co mam myśleć. Nie miałem pojęcia o ich problemach.
- To co nas łączyło było wspaniałe, ale wszystko zmieniło się po tym jednym incydencie, pamiętasz? Chciałeś mieć więcej kontroli, żeby nic takiego już nigdy ci się nie przydarzyło i właśnie wtedy pokazałam ci inny styl życia, który wpłynął na ciebie pozytywnie. To nie ja skazałam cię na taki sposób bycia, sam to zrobiłeś, bo wiedziałeś, że właśnie tego chcesz. Ale nie jesteś złym człowiekiem, Zayn.
Nawet mimo tego, że szef nadal wyglądał jakby nie docierały do niego jej słowa, to musiałem przyznać tej ździrze rację. Nie był złym człowiekiem.
- Jestem.
- Cholera, Zayn. Nie jesteś.
- To dlaczego mnie zostawiła? Co zrobiłem źle?!
Szef był na granicy płaczu, a ja...O, kurwa. Szef na granicy płaczu?! Niechże ktoś zadzwoni po Oprę, bo to gówniane bagno zajebiście nadaje się na temat w jakimś talk show!
- Wróci.
- Odeszła ode mnie. Obiecała, że mnie nie zostawi i odeszła.
Nie wiem, czy te jego zmiany nastrojów były spowodowane jakimiś dziwnymi wiatrami, których ja nie odczuwałem, ale po jednym spojrzeniu na Emmę dotarło do mnie o co chodzi z tą ciągłą huśtawką nastrojów. Był zagubiony bez Victorii, a jego zachowanie kurewsko dobrze to odzwierciedlało.
- Wróci, zaufaj mi.
- Zaufać?! - syknął Zayn. Och, no i jedziemy. Znowu był wkurwiony. - Jak ja mam komukolwiek jeszcze zaufać, skoro nawet dziewczyna, którą kocham nie może dotrzymać swojej obietnicy?! - zamilkł na chwilę wzdychając głośno, po czym uwolnił Emmę ze swojego uścisku. Odetchnęła z ulgą i potarła swoje obolałe ramiona. - Ona nie chce mieć ze mną nic wspólnego. - Jego twarz ponownie zmieniła się w kompletnie nieobecną, wyglądał jak zombie. - Co ja mam ze sobą zrobić? Nie wytrzymuje już. Tęsknię za nią. Emma, ja za nią tęsknię. Całkiem mnie zniszczyła.
Teraz obwinia Victorię?
- Ufałem jej.
Emma popatrzyła na mnie, jakby oczekiwała, że się odezwę, czy co, kurwa. Wyglądała na nieźle zszokowaną reakcją Zayna.
Ja też byłem w niemałym szoku, muszę przyznać.
Na serio pogubił się w tym wszystkim. Co on zamierza teraz zrobić?
- Telefon pana Malika - powiedziałem próbując brzmieć jak najszczęśliwszy człowiek na ziemi.
- Mark, gdzie jest Zayn? - och, zajebiście. Adriana.
- Nie czuje się zbyt dobrze.
- Nie było go w biurze od trzech dni. To do niego niepodobne! - podniosła głos wyraźnie ukazując zestresowanie.
- Wiem.
Westchnęła.
- I co ja mam powiedzieć panu Diamondowi...
A skąd ja mam to wiedzieć, do chuja? Koleś właśnie rozstał się ze swoją dziewczyną, do której na serio czuł coś kurewsko poważnego.
- Powiadom pana Diamonda, że pan Malik nie jest w najlepszej formie zdrowotnej.
- Okej. - Zamilkła na chwilę. - Wszystko z nim dobrze? Jak bardzo jest chory?
On nie jest chory, Adriana, ale lepiej dla niego, jeśli każdy będzie wierzył w tę iluzję.
- Radzi sobie. - No i to jeszcze jak.
W ogóle nie zachowywał się jak Zayn, którego znałem i kurewsko mi się to nie podobało. To tylko utrudniało moją robotę, a on zamiast pracować użalał się nad sobą i opłakiwał swój związek.
- Dziękuję, Mark. Proszę, spróbuj przekonać go, żeby wpadł do pracy.
Przekonać?! Ja?! Miałbym przekonać do czegoś te tykającą bombę?!
- Najlepiej, jakbyś zrobił to już dzisiaj. Naprawdę go tutaj potrzebujemy. Poprzez "naprawdę" mam na myśli "desperacko".
Zayn na serio powinien pojawić się w firmie. Pracowałem już wcześniej dla kilku biznesmenów i prezesów dużych przedsiębiorstw, ale oni nie robili nic poza opierdalaniem się, więc możecie wyobrazić sobie moje zdziwienie, kiedy zatrudnił mnie ten dwudziestolatek wyglądem przypominający modela, kierowany czystą pasją do pracy i dobrobytu.
Zayn był jedynym prezesem, którego znałem i dla którego kiedykolwiek przyszło mi pracować, który jako swój główny obowiązek uważał interesowanie się i branie czynnego udziału we wszystkich działach i pododdziałach swoich firm. Decydował o wszystkich nawet najdrobniejszych szczegółach i umiał podejmować decyzje bezbłędnie podchodząc do tego ze świeżością, co tylko skutkowało kolejnymi nowatorskimi pomysłami, więc jeden dzień jego nieobecności stwarzał zajebiste niebezpieczeństwo i chaos. Pomijając już fakt, że kilkadziesiąt tysięcy osób w różnych krajach było zależnych od niego i jego płacy. Jeśli spierdoli sprawę, wszyscy zostaną bezrobotni.
Jak na 23-latka miał naprawdę dużo obowiązków i ilość pracy jaką poświęcił już od samego momentu, kiedy tylko pierwszy raz spojrzał na Victorię, była niepokojąca. Nieprawdopodobne. Potrzeba chyba cudu, żeby nadrobił cały swój stracony czas i zaktualizował swoje braki w informacjach dotyczących jego firmy.
- Spróbuję - bąknąłem.
- Bardzo bym cię prosiła - rzuciła błagalnie.
- Oczywiście, madam. Jeszcze raz dziękuję za telefon - uciąłem ten przeciągającą się pogawędkę mając nadzieję, że dziewczyna zrozumie wreszcie moje niezbyt delikatne aluzje, no ale kurwa... Chyba nie myślała, że powiem jej o tym, że szef maże się, bo zostawiła go dziewczyna. Nie ma, kurwa, mowy.
- Do widzenia, Mark.
- Adriana - powiedziałem finalnie i rozłączyłem się, odkładając telefon z powrotem na swoje biurko.
Po sprawdzeniu nagrań z kamer przemysłowych i odbyciu normalnego protokołu zadań ochroniarza, wróciłem do próby rozwiązania sprawy, jakim cudem Devon wlazł do domu Emmy bez uruchamiania alarmu. Gdyby ta ździra wynajęła porządną firmę ochroniarską, specjalizującą się w zakładaniu alarmów, może i odwaliliby swoją robotę tak jak się, kurwa, należy, ale nie. Coś mi tu śmierdziało i zajebiście wkurwiało mnie to, że nie potrafiłem powiedzieć nawet co to takiego. Nie wiedziałem jak udało mu się ominąć system alarmowy.
Jeśli zabrał się za Emmę to teraz tak naprawdę już nikt nie jest bezpieczny, co tylko dodatkowo wprowadza nerwową atmosferę. Kto wie co jeszcze może się wydarzyć? Devon jest nieźle jebnięty, a ja muszę użerać się z umartwionym, bezdusznym prezesem, który chyba traci wiarę w ludzkość przez to, że ktoś go zostawił.
Po dłuższym opierdalaniu się i intensywnych przemyśleniach postanowiłem udać się do gabinetu szefa. Siedział tam, oczywiście, ale ku mojemu zaskoczeniu zazwyczaj otwarty przed nim laptop leżał teraz zamknięty z boku. Malik siedział tępo przy biurku i kompletnie się nie poruszał. Miałem wątpliwości, czy w ogóle jeszcze żyje. Wyglądał jak całkiem inny człowiek. Ostatnim razem też było źle, ale teraz osiągnął jakiś całkiem nowy poziom. Było jeszcze gorzej.
Zapukałem po cichu w otwarte drzwi, a on powoli przeniósł na mnie kompletnie wyzuty z emocji wzrok. Wyglądał jak zombi, czy jakaś inna kreatura na której widok masz pełne gacie. Czy on w ogóle ostatnio spał?
- Sir? - Częściowo zmarszczyłem brwi, a on od niechcenia zwilżył swoje wargi.
Nie chciałem tego przyznawać, ale nie wyglądał zachwycająco.
- Tak? - Uniósł brew z kompletnie obojętnym wyrazem twarzy, a mnie aż przeszły ciarki.
- Ma pan imprezę charytatywną dzisiaj o ósmej...
- Odwołaj to, proszę. - Potrząsnął głową i spuścił wzrok na drewniane biurko, jakby widział je po raz pierwszy w swoim mieszkaniu. Wyglądał na zagubionego i był w całkiem innym świecie.
- Dobrze, proszę pana.
- Jakieś nowe wieści w sprawie Devona?
- Nie, sir. Pracujemy nad tym z Blaisem.
Skinął głową, ale nie odezwał się.
Czekałem jeszcze chwilę, aż wyda mi jakieś polecenie, jak to miał w zwyczaju, ale nadal milczał, więc po prostu odwróciłem się na pięcie i skierowałem do wyjścia. Właśnie wtedy zachciało mu się, kurwa, pogaduszek.
- Mark?
- Tak, sir?
Na chwilę ponownie zapanowała cisza, zanim wreszcie podzielił się tym co chodziło mu po głowie.
- Może obiło ci się coś o uszy? - zapytał, a ja z trudem przełknąłem ślinę. Mówił o Victorii.
- Niestety nie, proszę pana - odpowiedziałem smutno. Współczułem mu.
- Okej, dziękuję Mark.
Te wszystkie jego dobre maniery i zachowanie Pana Milutkiego wcale nie pasowały mi do szefa. Na pewno jakieś resztki serca ma, ale zazwyczaj okazuje to w dość chłodny sposób.
- Sir. - Skinąłem głową wychodząc z jego gabinetu i udałem się na dół. Zanim jednak miałem szansę powrotu do kwater dla personelu, zostałem zatrzymany przez tę ździrę. Uważnie skanowała moją twarz wzrokiem, ale pozostawałem obojętny.
- Mogę w czymś pomóc, pani Donaldson? - zapytałem grzecznie.
Wyglądała na lekko poddenerwowaną.
- Nie, Mark. To raczej ja będę mogła pomóc w całej tej sytuacji z Devonem, tak mi się przynajmniej wydaje.
Zmarszczyłem czoło zbity z tropu, ale szybko wróciłem do naturalnego wyrazu twarzy. Kiedy zdała sobie sprawę, że czekam aż zacznie kontynuować, przestąpiła z nogi na nogę i westchnęła cicho.
- Przypuszczam, że ten facet, który instalował mi system alarmowy ma coś wspólnego z Devonem, bo jak inaczej wytłumaczyć to, że dostał się do mojego domu, bez uruchamiania alarmu? Ten system jest tak samo dobry, jak ten który ma Zayn.
Ta suka miała rację i wkurwiało mnie strasznie to, że to ona na to wpadła.
- Miałam powiedzieć o tym Zaynowi, ale jak sam już pewnie zauważyłeś, nie jest teraz zbyt rozmowy.
- Tak, w rzeczy samej, nie jest.
Spuściła wzrok na swoją posiniaczoną rękę i westchnęła ponownie.
- Mam nadzieję, że pomogłam.
- Tak, dziękuję.
- Nie ma za co, Mark.
- Proszę mi wybaczyć - odprawiłem się i szybkim krokiem ruszyłem z powrotem do gabinetu szefa. Akurat wstawał od biurka, gdy znalazłem się w środku. Usiadł powoli, kiedy mnie zauważył i odłożył przed siebie laptop.
- Sir.
- Tak, Mark? - Popatrzył na mnie zmęczonym wzrokiem i aż się kurwa zawahałem. Nie wiedziałem, czy mam mu mówić, czy pozwolić trochę odpocząć, bo gdybym mu powiedział to z pewnością nie zmrużyłby oka do momentu, aż rozprawi się z tamtym pojebem.
- Instalator tego systemu alarmowego u pani Donaldson najprawdopodobniej był podstawiony.
Zayn zmarszczył czoło i była to najżywsza emocja jaką widziałem u niego, od czasu kiedy pani Conrad wpadła do pokoju Emmy, żeby powiadomić go o stanie Victorii po tym jak wróciła z pracy w niepokojącym stanie, przez Devona oczywiście.
- Jak to?
- Pani Donaldson tak przypuszcza, sir.
Zamknął oczy, jakby rozrywał go wewnętrzny ból i mimo, że chciałem zostawić go samego, to nie mogłem tak po prostu wyjść.
Coś jednak do niego dotarło, gdy podniósł na mnie chłodny wzrok.
- Przyprowadź ją tu.
Po sprowadzeniu do niego tej jędzy, szef kazał mi zostać razem z nimi, więc stałem tam z koparą na podłodze obserwując jak ciskają w siebie gromy. Żadne z nich jeszcze się nie odezwało, a napięcie było większe, niż kutas gwiazdy porno. Dobrze wiedziałem, czemu milczą i nie czują się komfortowo w swoim towarzystwie.
Zayn obwiniał Emmę o odejście Victorii.
- Po tak długim czasie przetrzymywania mnie w swoim mieszkaniu, nagle zdecydowałeś się ze mną porozmawiać? - Kobieta przerwała ciszę, a szef momentalnie spiorunował ją wzrokiem. - Nie wyglądasz najlepiej, Zayn.
- Mark powiedział mi, że facet, który instalował twój system alarmowy był podstawiony - momentalnie przerwał jej wywody.
Emma westchnęła pod nosem.
- Tak mi się wydaje. Teoretycznie nie był podstawiony, bo znał się na swojej robocie, ale mam przeczucie, że coś go łączy z Devonem. Jak inaczej ktoś mógłby włamać się do mojego domu bez uruchamiania alarmu?
- Jak się nazywał? - Zmarszczka na czole Zayna pogłębiła się.
- Richard, czy coś takiego. Nie pamiętam. - Zakołysała się na swoich stopach i złapała za żebra, gdy zaczerpnęła głębszy oddech.
- Pomyśl - nalegał niskim głosem szef.
- Nie pamiętam, Zayn - odparła z wyraźnym poirytowaniem.
- Nazywał się Anderson?
Emma milczała przez dłuższą chwilę.
- Nie, chyba Stewart.
- Richard Stewart? - zapytał Malik unosząc brew, a Emma przytaknęła słabo. Zayn westchnął zmęczony i podniósł słuchawkę swojego telefonu stacjonarnego. Po wybraniu numeru, czekał tylko kilka sekund, aż ktoś po drugiej stronie odebrał.
- Leigh, połącz mnie z działem technicznym. - Na chwilę zapanowała cisza, aż wreszcie szef odłożył słuchawkę na blat biurka, przełączając telefon na głośnik.
- W czym mogę pomóc?
- Panie Cody, chciałbym rozmawiać z jednym z pana ludzi od instalowania alarmów bezpieczeństwa.
- Tak, oczywiście, a co się stało? Jest jakiś problem?
- Jeszcze nie - odparł Malik z kamiennym wyrazem twarzy.
- Och, argh... Z którym dokładnie chciałby pan rozmawiać? - Wahanie w głosie tego całego Cody'ego było jasno wyczuwalne i mogłem sobie tylko wyobrażać jak bardzo musiał być przerażony telefonem od samego Zayna Malika.
- Jest możliwość, żebym rozmawiał z Richardem?
- Z Richardem? - powtórzył skonsternowany technik.
- Tak. Mogę z nim rozmawiać? - zapytał szef, ale jego prośba spotkała się z ciszą po drugiej stronie połączenia. Sekundę później rozległo się intensywne stukanie w klawiaturę komputera.
- Nie, sir. Nie pracuje u nas nikt o imieniu Richard.
Zayn popatrzył wymownie na Emmę, po czym skinął do mnie głową. Dokładnie wiedziałem co mam robić.
- A może wiesz, jak nazywał się facet, który w piątek zakładał alarm w domu pani Donaldson?
- Muszę sprawdzić.
Przez moment panowała cisza, zanim głos po drugiej stronie zabrzmiał ponownie.
- Mathew Faires, tak nazywa się koleś, którego pan szuka. To on unowocześniał alarm Emmy, ale zwolnił się z pracy kilka dni temu. Pani Donaldson była jego ostatnią klientką tego dnia.
- Nazywał się Mathew Faires?
- Tak, sir. Był świetnym technikiem.
No jasne, kurwa, że był.
- Czemu się zwolnił?
- Przykro mi, proszę pana, nie powinienem...
- Czemu. Się. Zwolnił? - powtórzył nieco surowiej Zayn.
Koleś po drugiej stronie linii ponownie się zawahał.
- Przenosi się.
- Gdzie?
- Do Winchester.
- Dziękuję, panie Cody.
- Jest jeszcze coś w czym mógłbym pomóc, sir?
- Nie. Proszę jedynie uważać na to, kogo pan zatrudnia. - Zayn zakończył połączenie z impetem odkładając słuchawkę na widełki. Westchnął głęboko i podniósł na mnie wzrok. - Chcę mieć cały jebany profil i raport na temat Mathew Fairesa. Chcę wiedzieć o wszystkich podejrzanych koneksjach, o wszystkim co może łączyć go z Devonem. Przyjaźń, znajomość, cokolwiek. Chcę wiedzieć o nim wszystko - powiedział przez zaciśnięte zęby.
- Tak, sir.
- Nie wychodź jeszcze.
- Zayn - odezwała się spokojnym głosem Emma.
- Co?!
- Uspokój się - odparła miękko.
- Jestem kurewsko spokojny - syknął szef. - Jesteś ostatnią osobą, z którą mam teraz ochotę rozmawiać - dodał niskim tonem.
- Widzę, że nadal jesteś na mnie zły bez konkretnego powodu - oznajmiła Emma.
Szef prychnął głośno dodając dramatyzmu sytuacji. Czułem zbliżającą się kłótnię. Kurwa. Czy miałem ze sobą kubek świeżutkiego popcornu? Nie. A to znaczyło, że wcale nie miałem ochoty na to patrzeć. Po chuj kazał mi tam zostać?!
- Kiedy zdasz sobie wreszcie sprawę z tego, że to nie moja wina? - rzuciła kobieta. - Odeszła, bo taką decyzję podjęła i już.
Malik z impetem uderzył mocno zaciśniętymi pięściami o blat biurka na co oboje lekko podskoczyliśmy. Wstał tak gwałtownie, że niemal przewrócił krzesełko na którym siedział sekundy temu i muszę przyznać, choć niechętnie, że sam się go, kurwa, trochę przeraziłem.
- To przez ciebie taki jestem, Emma. Mam pojebane w głowie i to ty jesteś temu winna. Wszystko jest przez ciebie. Przez lata bez najmniejszych skrupułów uprawiałem seks z dziewczynami, które chuja mnie obchodziły, ale akurat ta jedna osoba, na której naprawdę mi zależało odeszła, bo nie mogła mnie już znieść. To ty mnie takiego stworzyłaś. I, kurwa, odwaliłaś kawał paskudnej roboty.
- Paskudnej?! - Emma zaciągnęła się powietrzem.
- Tak, paskudnej. Odkąd tylko skończyłem 16 lat cały czas wbijałaś mi do głowy to, że nie jestem zdolny do miłości. Ale tak naprawdę chodziło o ciebie. To ty nie jesteś zdolna nikogo pokochać. Kocham Victorię i straciłem ją. Nie chcę cię więcej widzieć. Kiedy tylko poczujesz się lepiej i będziesz w stanie zająć się sama sobą, chcę, żebyś się stąd wyniosła. Po prostu się wyprowadź, nie musisz fatygować się z pożegnaniem.
Popatrzył na nią przeciągle, po czym podszedł do drzwi otwierając je dla niej. Jakież to kurewsko efektowne. Zjebał ją od góry do dołu, a po wszystkim, dodając wisienkę na torcie, otworzył jej drzwi jak prawdziwy dżentelmen. Szykownie, kurwa.
To trochę tak, jakby wysyłał mieszane sygnały.
Po kilku sekundach ciszy Emma odwróciła się twarzą do Zayna, ale ten nie ruszył się z miejsca. Patrzyła na niego z taką nienawiścią, jakby był co najmniej Devonem.
- Skończyłeś? Bo kij zawsze ma dwa końce. Moja kolej - powiedziała.
Podeszła do Zayna i efektywnym ruchem zablokowała mu możliwość obrony siarczyście go policzkując. Szef zareagował szybko, momentalnie przyciskając ją do ściany.
- Uderz mnie jeszcze raz, a pożałujesz - ostrzegł.
- Porządny wpierdol, właśnie tego potrzebujesz, ty niewdzięczny gnojku - syknęła Emma.
- Słucham?!
Kobieta próbowała wyrwać się z jego uścisku i mimo jej obolałych żeber postanowiła nie ukazywać w jak wielkim bólu się znajduje.
- Dałam ci wszystko. Pomogłam ci przejść przez wszystko i właśnie tak mi się, kurwa, odpłacasz.
- Wszystko co mi dałaś, to wspomnienia, o których staram się zapomnieć. Zabiłbym, żeby się ich pozbyć.
- Zayn, wiem, że cierpisz, ale...
- Zniszczyłaś mnie.
- Miałeś możliwość odejścia, ale zostałeś ze mną. Jesteś tak samo winny. To nie ja cię zmieniłam, sam to zrobiłeś. Jedyną rzeczą, którą stworzyłam była nasza przyjaźń. Zawsze miałeś nad wszystkim kontrolę, Zayn. Nie zwalaj na mnie całej winy, nie będę twoim chłopcem do bicia.
Zayn potrząsnął głową wypierając ze swojego umysłu jej słowa. Nie wiedziałem co mam myśleć. Nie miałem pojęcia o ich problemach.
- To co nas łączyło było wspaniałe, ale wszystko zmieniło się po tym jednym incydencie, pamiętasz? Chciałeś mieć więcej kontroli, żeby nic takiego już nigdy ci się nie przydarzyło i właśnie wtedy pokazałam ci inny styl życia, który wpłynął na ciebie pozytywnie. To nie ja skazałam cię na taki sposób bycia, sam to zrobiłeś, bo wiedziałeś, że właśnie tego chcesz. Ale nie jesteś złym człowiekiem, Zayn.
Nawet mimo tego, że szef nadal wyglądał jakby nie docierały do niego jej słowa, to musiałem przyznać tej ździrze rację. Nie był złym człowiekiem.
- Jestem.
- Cholera, Zayn. Nie jesteś.
- To dlaczego mnie zostawiła? Co zrobiłem źle?!
Szef był na granicy płaczu, a ja...O, kurwa. Szef na granicy płaczu?! Niechże ktoś zadzwoni po Oprę, bo to gówniane bagno zajebiście nadaje się na temat w jakimś talk show!
- Wróci.
- Odeszła ode mnie. Obiecała, że mnie nie zostawi i odeszła.
Nie wiem, czy te jego zmiany nastrojów były spowodowane jakimiś dziwnymi wiatrami, których ja nie odczuwałem, ale po jednym spojrzeniu na Emmę dotarło do mnie o co chodzi z tą ciągłą huśtawką nastrojów. Był zagubiony bez Victorii, a jego zachowanie kurewsko dobrze to odzwierciedlało.
- Wróci, zaufaj mi.
- Zaufać?! - syknął Zayn. Och, no i jedziemy. Znowu był wkurwiony. - Jak ja mam komukolwiek jeszcze zaufać, skoro nawet dziewczyna, którą kocham nie może dotrzymać swojej obietnicy?! - zamilkł na chwilę wzdychając głośno, po czym uwolnił Emmę ze swojego uścisku. Odetchnęła z ulgą i potarła swoje obolałe ramiona. - Ona nie chce mieć ze mną nic wspólnego. - Jego twarz ponownie zmieniła się w kompletnie nieobecną, wyglądał jak zombie. - Co ja mam ze sobą zrobić? Nie wytrzymuje już. Tęsknię za nią. Emma, ja za nią tęsknię. Całkiem mnie zniszczyła.
Teraz obwinia Victorię?
- Ufałem jej.
Emma popatrzyła na mnie, jakby oczekiwała, że się odezwę, czy co, kurwa. Wyglądała na nieźle zszokowaną reakcją Zayna.
Ja też byłem w niemałym szoku, muszę przyznać.
Na serio pogubił się w tym wszystkim. Co on zamierza teraz zrobić?
________________________________________________________
Definitywnie, stan w którym się znajdowałam można było nazwać depresyjnym, jednak to słowo w skromnej części oddawało moje uczucia. Przez ostatnie trzy dni nie płakałam nawet tak często, ale jeśli już to z moich oczu wylewał się wodospad łez. Próbowałam zająć się czymkolwiek, żeby nie myśleć o tym co zrobiłam. Malowanie, gotowanie, nawet bieganie, a przecież ja nigdy nie biegam!
Moja mama wyjechała razem z moją siostrą. Wróciłam do domu nagle i niespodziewanie, nie miały pojęcia, że zerwałam z Zaynem, więc musiałam na poczekaniu wymyślić jakąś wymówkę. Powiedziałam im, że wyjechał w jakąś podróż biznesową. Tak też zostałam sama w swoim dwupiętrowym domu. Od kiedy tylko go zostawiłam, walczyłam ze samą sobą, żeby z powrotem do niego nie wrócić, mając nadzieję, że udało mu się pozbyć Emmy. O ile w ogóle chciałby przyjąć mnie po tym, co mu zrobiłam. Zostawiłam go w najgorszy z możliwych sposobów.
Oczy ciągle mnie piekły i nie miałam najmniejszej motywacji, żeby iść do pracy, ale to akurat było normą. Kilka dni temu Devon został zwolniony, dzięki...Zgadnijcie.
Zayonwi.
Wyszło na to, że Zayn jednak widział się z Tedem i spotkanie przebiegło owocnie, bo Devon spakował swoje manatki i już go nie było. To było do przewidzenia. Zayn okręcił sobie Teda wokół małego palca.
Takim oto sposobem w zastępstwie Devona pojawił się nowy chłopak.
Matt.
W jakimś sensie przypominał mi trochę Zayna. Ciemne włosy, hipnotyzujące oczy, których kolor bliższy był raczej szaremu, niż niebieskiemu odcieniowi i idealnie szerokie ramiona. Był całkiem atrakcyjni i lubił żartować.
Ku mojemu zaskoczeniu udawało mi się przy nim zapomnieć o Zaynie, mimo ich podobieństw w aparycji. Był dobry w odwracaniu mojej uwagi, ale nie do końca. Tęskniłam za Zaynem i żałowałam swojej decyzji i tego, że złamałam daną wcześniej obietnicę, jednak wmawiałam sobie, że tak będzie najlepiej.
- Każdego rana się tu tak wszystko ślimaczy? - zapytał Matt, kiedy akurat żegnałam się z jednym z klientów.
Pracowaliśmy już wspólnie trzy dni i nie było nawet tak źle.
- Czasami. - Wzruszyłam niedbale ramionami, a on zmarszczył czoło widząc mój brak entuzjazmu.
- Zawsze jesteś taka mrukliwa rano? - zapytał z lekkim rozbawieniem, na co uśmiechnęłam się pod nosem. Przypominał mi Jamesa. Właściwie to tak, jakby był Jamesem i Zaynem w jednej osobie.
Niebezpieczna mieszanka, jeśli miałabym oceniać, ale taka prawda. Był dokładnie jak James. Może jedynie mniej flirtował.
- Sorry, miałam ciężki tydzień.
Matt uniósł brew i oparł się o blat.
- Kłopoty z chłopakiem?
Tym razem to ja uniosłam podejrzliwie brew, powtarzając jego wyraz twarzy.
- Tak, jak na to wpadłeś?
Matt zachichotał cicho w odpowiedzi na moją reakcję i wzruszył ramionami.
- Szczęśliwy traf. I tak nie spodziewałem się, że tak piękna dziewczyna będzie wolna.
No dobra, może był flirciarzem, ale przez fakt, że nie znałam go zbyt dobrze i był cholernie atrakcyjny wcale mi to nie przeszkadzało.
- Mówisz to każdej pannie, która poznasz? - rzuciłam zaczepnie.
- Nie, jak już mówiłem, szczęśliwy traf. Jesteś stąd? Masz jakiś inny akcent.
Uśmiechnęłam się lekko.
- Jestem Amerykanką. Mój tata jest Brytyjczykiem. A ty?
- Ja też jestem z Ameryki, ale dorastałem w Sheffield, co wyjaśnia moją dziwną mieszankę akcentów.
- I brak kolorytu skóry...
- Ałć! Czy ty własnie zasugerowałaś, że jestem zbyt blady?
- Żartuje, właściwie jesteś całkiem opalony - zmarszczyłam czoło.
- Dzięki? - zaśmiał się cicho. - Lepiej zabiorę się za wycieranie stolików. Bez urazy, ale Ted czasem potrafi dobrać się do dupy.
Wybuchnęłam śmiechem i, o Boże, jaki przyjemny był to śmiech.
- Witaj w moim świcie - odparłam śpiewnie.
Zatrzymał się w połowie drogi zza lady i odwrócił się twarzą do mnie.
- Ej, za kilka dni mam urodziny, ale z uwagi na to, że raczej zanosi się, że będę wtedy pracował, urządzam imprezę dzisiaj wieczorem. Powinnaś przyjść.
Zmarszczyłam nos.
- Zobaczę. Nadal jeszcze liżę rany. - Wzruszyłam smutno ramionami, a on skinął głową.
- To pomogłoby ci się trochę rozerwać. - Mrugnął do mnie okiem i uśmiechnął się szczerze. - Tylko raz kończy się 22 lata, nie?
Moja mama wyjechała razem z moją siostrą. Wróciłam do domu nagle i niespodziewanie, nie miały pojęcia, że zerwałam z Zaynem, więc musiałam na poczekaniu wymyślić jakąś wymówkę. Powiedziałam im, że wyjechał w jakąś podróż biznesową. Tak też zostałam sama w swoim dwupiętrowym domu. Od kiedy tylko go zostawiłam, walczyłam ze samą sobą, żeby z powrotem do niego nie wrócić, mając nadzieję, że udało mu się pozbyć Emmy. O ile w ogóle chciałby przyjąć mnie po tym, co mu zrobiłam. Zostawiłam go w najgorszy z możliwych sposobów.
Oczy ciągle mnie piekły i nie miałam najmniejszej motywacji, żeby iść do pracy, ale to akurat było normą. Kilka dni temu Devon został zwolniony, dzięki...Zgadnijcie.
Zayonwi.
Wyszło na to, że Zayn jednak widział się z Tedem i spotkanie przebiegło owocnie, bo Devon spakował swoje manatki i już go nie było. To było do przewidzenia. Zayn okręcił sobie Teda wokół małego palca.
Takim oto sposobem w zastępstwie Devona pojawił się nowy chłopak.
Matt.
W jakimś sensie przypominał mi trochę Zayna. Ciemne włosy, hipnotyzujące oczy, których kolor bliższy był raczej szaremu, niż niebieskiemu odcieniowi i idealnie szerokie ramiona. Był całkiem atrakcyjni i lubił żartować.
Ku mojemu zaskoczeniu udawało mi się przy nim zapomnieć o Zaynie, mimo ich podobieństw w aparycji. Był dobry w odwracaniu mojej uwagi, ale nie do końca. Tęskniłam za Zaynem i żałowałam swojej decyzji i tego, że złamałam daną wcześniej obietnicę, jednak wmawiałam sobie, że tak będzie najlepiej.
- Każdego rana się tu tak wszystko ślimaczy? - zapytał Matt, kiedy akurat żegnałam się z jednym z klientów.
Pracowaliśmy już wspólnie trzy dni i nie było nawet tak źle.
- Czasami. - Wzruszyłam niedbale ramionami, a on zmarszczył czoło widząc mój brak entuzjazmu.
- Zawsze jesteś taka mrukliwa rano? - zapytał z lekkim rozbawieniem, na co uśmiechnęłam się pod nosem. Przypominał mi Jamesa. Właściwie to tak, jakby był Jamesem i Zaynem w jednej osobie.
Niebezpieczna mieszanka, jeśli miałabym oceniać, ale taka prawda. Był dokładnie jak James. Może jedynie mniej flirtował.
- Sorry, miałam ciężki tydzień.
Matt uniósł brew i oparł się o blat.
- Kłopoty z chłopakiem?
Tym razem to ja uniosłam podejrzliwie brew, powtarzając jego wyraz twarzy.
- Tak, jak na to wpadłeś?
Matt zachichotał cicho w odpowiedzi na moją reakcję i wzruszył ramionami.
- Szczęśliwy traf. I tak nie spodziewałem się, że tak piękna dziewczyna będzie wolna.
No dobra, może był flirciarzem, ale przez fakt, że nie znałam go zbyt dobrze i był cholernie atrakcyjny wcale mi to nie przeszkadzało.
- Mówisz to każdej pannie, która poznasz? - rzuciłam zaczepnie.
- Nie, jak już mówiłem, szczęśliwy traf. Jesteś stąd? Masz jakiś inny akcent.
Uśmiechnęłam się lekko.
- Jestem Amerykanką. Mój tata jest Brytyjczykiem. A ty?
- Ja też jestem z Ameryki, ale dorastałem w Sheffield, co wyjaśnia moją dziwną mieszankę akcentów.
- I brak kolorytu skóry...
- Ałć! Czy ty własnie zasugerowałaś, że jestem zbyt blady?
- Żartuje, właściwie jesteś całkiem opalony - zmarszczyłam czoło.
- Dzięki? - zaśmiał się cicho. - Lepiej zabiorę się za wycieranie stolików. Bez urazy, ale Ted czasem potrafi dobrać się do dupy.
Wybuchnęłam śmiechem i, o Boże, jaki przyjemny był to śmiech.
- Witaj w moim świcie - odparłam śpiewnie.
Zatrzymał się w połowie drogi zza lady i odwrócił się twarzą do mnie.
- Ej, za kilka dni mam urodziny, ale z uwagi na to, że raczej zanosi się, że będę wtedy pracował, urządzam imprezę dzisiaj wieczorem. Powinnaś przyjść.
Zmarszczyłam nos.
- Zobaczę. Nadal jeszcze liżę rany. - Wzruszyłam smutno ramionami, a on skinął głową.
- To pomogłoby ci się trochę rozerwać. - Mrugnął do mnie okiem i uśmiechnął się szczerze. - Tylko raz kończy się 22 lata, nie?
***
Jak tylko wróciłam z pracy, od razu rzuciłam się na kanapę, żeby rozprostować zmęczone kończyny. "Pamiętnik" nadal leciał na DVD, ale nie miałam siły, ani chęci, żeby go wyłączyć. Ten film dawał mi dobrą wymówkę do swobodnego płaczu, nad czymś z czym powinnam się pogodzić, ale jakoś nie umiałam.
Tęskniłam za nim.
Co ja mam teraz robić, kiedy przyzwyczaiłam się już do tego, że spędzałam z nim niemal każdą, wolną godzinę? Jak mogę spojrzeć sobie w oczy, po tym gdy doświadczyłam jego reakcji na moją decyzję o odejściu?
Jego łzy.
Płakał.
Płakał przeze mnie.
Bo złamałam daną mu obietnicę.
Podciągnęłam kolana do klatki piersiowej i westchnęłam ciężko. Nigdy nie wybaczę sobie, że tak go zostawiłam. Wyglądał tak bezbronnie. Łzy popłynęły po moich policzkach potęgując mój depresyjny stan w tamtym momencie. Pociągnęłam nosem, by unormować swój szloch i odebrać telefon.
Odchrząknęłam gardłowo i przycisnęłam aparat do ucha.
- Halo?
- Wow, brzmisz okropnie.
- James? - Zmarszczyłam czoło i szybko otarłam mokre oczy, jak gdyby stał przede mną.
- Hej, Mała. Co tam?
- Nic ciekawego - odparłam smutno.
- No cóż, wróciłem do Londynu. Zejdź na dół, stęskniłem się za tobą.
- Na dół? - powtórzyłam skonsternowana.
- No - odpowiedział pewnym siebie głosem, jakby stwierdzał najbardziej oczywisty fakt. - Jestem na parkingu. Nie chcę mi się wchodzić na górę.
Zmarszczyłam brwi nie do końca łącząc watki.
- Gdzie jesteś?
- Na parkingu przy Hyde Parku! - podniósł nieco głos. - Przeprowadziliście się z Zaynem, czy co? Gdzie jesteś?
- Ja jestem w domu. Nie ma mnie u Zayna - zawahałam się. - W tym momencie. - Nie mogłam powiedzieć mu o tym co się stało.
- Och, okej. No to zaraz tam będę. - Brzmiał na zdziwionego.
- Okej, no to do zobaczenia, James.
- Nara, Maleńka. - Rozłączył się, a ja momentalnie odrzuciłam telefon na kanapę. Cholera, on tu jedzie!
Rozejrzałam się szybko po pokoju i zdałam sobie sprawę z tego jaki panuje tam bałagan. Znalazłam jakiś wolny worek na śmieci i szybko wrzuciłam do niego zużyte chusteczki higieniczne, papierki po cukierkach i innych słodkościach i wyniosłam go do kontenera. Gdy wróciłam od razu wzięłam się za wietrzenie salonu, otwierając wszystkie możliwe okna. Po krótkim sprzątaniu ponownie rzuciłam okiem na pokój i z ulgą uznałam, że nie ma w nim oznak żadnego załamania. No chyba, że mówimy o mojej twarzy. Wtedy, tak. Jasno było widać, że coś nie gra.
Nie minęły nawet trzy minuty, zanim usłyszałam pukanie do drzwi.
- Re! Otwieraj, zaraz tu zamarznę!
Szybko otworzyłam drzwi, a moim oczom ukazał się nie kto inny, jak James. Mimo, że strasznie cieszyłam się, że go widzę, to nie umiałam powstrzymać potoku łez w efekcie czego jego uśmiech szybko zbladł.
- Re? - zapytał skonsternowany oplatając mnie w pocieszającym uścisku.
- Tęskniłam za tobą! - załkałam nieskładnie, kiedy on, nadal mnie przytulając, wprowadził nas oboje do środka.
- Ja też za tobą tęskniłem, Mała, ale dlaczego ty płaczesz? - Odsunął się nieco, by spojrzeć na moją zmoczoną łzami twarz.
- Byłam trochę samotna. - Wzruszyłam ramionami.
- Samotna? Gdzie jest Zayn?
Głośno przełknęłam ślinę, przyjmując obojętny wyraz twarzy.
- Wyjechał na kilka tygodni w jakąś podróż biznesową - skłamałam.
- Oboje wiemy, że kompletnie nie umiesz kłamać - bąknął James. Smutno wydęłam usta, a na jego twarzy pojawiło się szczere zmartwienie. - Co się stało, Re?
- Głupota się stała.
- Pokłóciliście się?
Potrząsnęłam przecząco głową.
- Gorzej.
- Wzięliście ślub?!
- James! - skarciłam go. - To poważna sprawa.
- Żartuję, Mała, tylko żartuję - odpowiedział z uśmiechem, ale oznaki rozbawienia szybko zniknęły, gdy zauważył, że nie podzielam jego entuzjazmu i chyba zdał sobie sprawę z tego, co mogło się wydarzyć. - Rozstaliście się? - dodał szeptem.
Potwierdziłam lekkim skinięciem głowy, a on mocniej przytulił mnie do siebie, gdy łkałam jak małe dziecko.
- Przykro mi... Dlaczego zerwaliście ze sobą, co się stało? Przecież byliście tacy szczęśliwi i w ogóle. Czekaj, nie będziemy teraz o tym gadać, jest jeszcze za wcześnie - zapewnił mnie opiekuńczo.
Westchnęłam cicho. Moje ciało nadal drżało i zmagałam się z czkawką, która zawsze towarzyszyła mi podczas płaczu.
- Dz..dziękuję. Nie chcę o tym teraz rozmawiać. - Przygryzłam wewnętrzną stronę policzka. - Tęsknię za nim.
- Wiem... Co ty na to, żebyśmy wyskoczyli po jakieś drinki i utopili nasze smutki? - zasugerował odsuwając się ode mnie na długość swoich rąk.
Zmarszczyłam czoło.
- Właściwie to... mam zaproszenie na imprezę, ale picie to chyba ostatnia rzecz na jaką mam teraz ochotę.
- Jeśli chcesz oczyścić swój umysł, po prostu musisz się napić. Pójdziemy na tę cholerną imprezę i będziemy się zajebiście bawić.
- Urżnięcie się w niczym mi nie pomoże. - Zaplotłam ręce na piersiach i ruszyłam do kuchni. Znając Jamesa będzie głodny. On zawsze był głodny.
- Mnie pomaga - zaoponował chłopak, podążając za mną. Chwilę później siedział już wygodnie przy stole.
- Nie uważam, po prostu, że picie powinno być moim sposobem na radzenie sobie z tym wszystkim.
- Och, nie marudź.
- Ty imprezujesz cały czas, James, a ja nie byłam w żadnym klubie od... nawet sama nie pamiętam już odkąd. - Pamiętałam, ale było to dokładnie wtedy, kiedy zdałam sobie sprawę z tego, kim jest Zayn. To było w K2. Parapetówki, którą urządziła Amber nie można było nazwać imprezą. Bliżej jej było do piekielnego chaosu, ale z drugiej strony, właśnie dzięki niej wróciliśmy z Zaynem do siebie. Jezu, muszę przestać o nim myśleć, bo zaraz znowu się poryczę.
- I właśnie teraz nadszedł czas, żeby to zmienić. Kto cię zaprosił? - zapytał James, gdy akurat podsuwałam mu pod nos podgrzane resztki z mojej wczorajszej kolacji na wynos.
- Tylko to nadaje się tutaj do zjedzenia - przyznałam niechętnie. - Ma na imię Matt.
- Jak? - zapytał ponownie.
- Matt. - Zmarszczyłam czoło. - Och, jeszcze go nie poznałeś. Pracuje w Java Hut w zastępstwie za Devona.
- W zastępstwie za Devona?! Co tu się, do cholery, działo, kiedy mnie nie było?
- Dużo.
- Dobra, nieważne. Idź się szykować. Wiesz, gdzie mieszka ten koleś?
- Tak, podał mi swój adres, to niedaleko stąd. Kilka domów dalej w dół ulicy.
- Super, możemy iść z buta i potem jakoś doczołgać się z powrotem.
- Nie, wolałabym wziąć taksówkę.
- Jak już tam chcesz - bąknął James.
Co ja mam, kurwa, na siebie założyć?
- Musimy tam iść? - jęknęłam.
- Tak. Będę twoim skrzydłowym, a ty będziesz moją skrzydłową.
- Skrzydłową? Okej.
- Zgarnę dzisiaj mnóstwo dupeczek - wypalił James i zaśmiał się sam do siebie.
***
Od razu pożałowałam tego, że zgodziłam się przyjść na tę imprezę. Nie wiedziałam skąd to przeczucie, ale jasnym było, że to zły pomysł.
Wokół domu kręciła się masa ludzi i szczerze, nie miałam pojęcia, że w Londynie ktoś praktykuje ten amerykański zwyczaj imprezowania. Najwyraźniej się myliłam.
- Ze wszystkich imprez na jakich byłem, ta wydaje się być najbardziej pokręcona - wymamrotał James, kiedy wysiadaliśmy z taksówki.
- Znam tu tylko Matta, reszta to dla mnie całkiem obcy ludzie. - Wzruszyłam ramionami.
- Zapowiada się nieźle! Idziemy - rzucił James ruszając w stronę wejścia do domu. Szybko złapałam go za przedramię w poszukiwaniu wsparcia, drepcząc tuż za nim. Czemu tak strasznie się denerwowałam?!
Gdy tylko otworzyliśmy drzwi wejściowe uderzyła nas fala głośnej muzyki. Szliśmy przed siebie mijając tłum pijanych ludzi. Nie zajęło nam długo, zanim znaleźliśmy Matta. Zawsze spędzam imprezy w kuchni, bo to przeważnie tam stoi całe jedzenie i niespodzianka, niespodzianka... Właśnie tam natknęliśmy się na gospodarza. Kiedy tylko mnie zobaczył, uśmiechnął się szeroko i przeprosił dziewczynę z którą właśnie rozmawiał.
- Re! Jednak dałaś radę! - krzyknął chłopak, próbując przebić się przez dudniącą muzykę. Z trudem słyszałam jego głos, więc zamiast zdzierać gardło postanowiłam po prostu pomachać mu na przywitanie. Puściłam rękę Jamesa, a Matt przytulił mnie lekko.
- To ten twój chłopak? - zapytał zerkając na mojego towarzysza.
- Ach, nie...Tylko się przyjaźnimy - odpowiedział James.
- Och, jak słodko. Jesteś czymś w rodzaju jej dziwki? - Matt uniósł jedną brew.
- Nie. - Mój przyjaciel zmarszczył czoło.
- Żartuję , stary. Tak się tylko z tobą drażnię. Głowy do góry! Widzę, że nie macie nic do picia, trzy razy nie. Kiedy jesteście pod moim dachem z waszych rąk nie może znikać drink. Takie są zasady panujące w tym domu. - Wzruszył ramionami Matt, obracając się nagle, by wskazać nam stanowisko, gdzie można było zaopatrzyć się w dowolny alkohol, przy czym prawie potrącił jakiegoś kolesia, który stał tuż za nim.
- Najpierw panie - rzucił Matt patrząc na Jamesa. - Czego madam sobie życzy? - dodał zaczepnie.
James zachichotał pod nosem.
- Ostatni raz, kiedy sprawdzałem miałem jeszcze kutasa. Ale cóż, poproszę burbon z colą.
- Nie musiałeś, aż tak wybrzydzać, stary! - zażartował Matt. - Re?
- Ja zostanę przy wodzie.
- Ona napije się wódki z sokiem. - James posłał mi gromiące spojrzenie. - Ma słabą głowę.
- No to lepiej uważaj, Greene, bo mogę cię wykorzystać - powiedział Matt wręczając mi drinka. Na jego twarzy malował się niczego nieświadomy uśmiech, ale zbladł szybko, gdy zobaczył moją niespokojną reakcję. - Żartowałem.
- No, śmieszne bardzo. - Starałam się uśmiechnąć, ale chyba mi nie wyszło, bo Matt zmarszczył czoło.
- Przedstawię wam kilku ludzi, żebyście nie czuli się tu jak wyrzutki.
James i Matt chyba znaleźliby wspólny język. Obydwaj lubili głupkowate żarty. Gdyby tylko Amber była z nami... Pewnie już wisiałaby na nowo poznanym współpracowniku.
- Możemy? - zasugerował Matt.
- Ja sam się oprowadzę - odparł James, na co momentalnie zgromiłam go wzrokiem, a Matt po prostu ruszył wgłąb tłumu. Pewnie myślał, że idę za nim. Sekundy później zerknął ponad swoim ramieniem i gdy zdał sobie sprawę z tego, że gada sam do siebie, namierzył mnie wzrokiem i przywołał gestem ręki.
- Idźże!
- Nie mówisz chyba serio! - wypaliłam do Jamesa.
- Chcesz przestać myśleć o Zaynie. On jest twoją ostatnią nadzieją!
- Ostatnią nadzieją?! Co!? Nie. A co, jeśli ja nie chcę?!
- Wtedy będziesz wiodła samotne i smutne życie. Idź! - Popchnął mnie lekko w kierunku, gdzie chwilę temu stał Matt. Teraz otaczało go tyle ludzi, że nie mogłam nawet go zauważyć. Spuściłam wzrok na kubek z alkoholem, który dostałam wcześniej i wypiłam duszkiem całą jego zawartość.
- Wow, ktoś tu jest spragniony.
- Na to wygląda. - Uśmiechnęłam się lekko, a on złapał mnie za rękę. Ku mojemu zaskoczeniu moje ciało nie odrzuciło jego gestu. Był nawet pocieszający. Zmarszczyłam czoło, dziwiąc się mojej niespotykanej reakcji na jego dotyk.
- Chodź, chcę cie przedstawić kilku moim znajomym.
_____________________________________________________________
Kolejny rozdział pojawi w okolicach niedzieli. Nie wiem po co to piszę, bo i tak ciągle dostaję od Was pytania kiedy dodam kolejny rozdział, o której godzinie, czy na pewno dzisiaj... Nie chodzi o to, że narzekam, czy coś, ale to naprawdę męczące i strasznie mnie wkurza. Jeśli miałabym obsuwę to dałabym Wam o tym znać na tt, skoro nie pisałam nic o zmianie terminu, to oczywistym było, że rozdział pojawi się dzisiaj.
Nasza sytuacja wygląda trochę jak związki kobiet z mężczyznami xD UWAGA. Robię wywód.
Facet bardziej stara się laskę, kiedy ta jest niedostępna, podoba mu się to, że musi o nią walczyć, zabiegać itd. Nie ma satysfakcji, kiedy wszystko przychodzi mu łatwo.
Wyobraźcie sobie teraz, że ja jestem tym facetem, a Wy jesteście laską XD
Wiem, że kochacie to opowiadanie i strasznie się cieszę, że mogę Wam je tłumaczyć, ale też chciałabym mieć szansę jakoś o Was pozabiegać, żebyście byli trochę bardziej niedostępni. A Wy, ciągle pytajac mi sie o kolejny rozdział, zachowujecie się jak dziewczyna, która dzwoni do swojego chłopaka co pięć minut żądając słodziutkim głosem raportu z tego co robi. W pewnym momencie taki koleś się zmęczy i rzuci te panne w cholere, bo któż by wytrzymał.
Nie wiem, czy zorzumieliście moją aluzję i co chciałam Wam przez to powiedzieć i plz nie zrozumcie mnie źle. Uwielbiam Was wszystkich i to, że naprawdę doceniacie moją pracę włożoną w tłumaczenia, ale BŁAGAM dajcie mi troche oddechu z tymi ciągłymi pytania o kolejny rozdział.
"Dodasz dzisiaj bo nie wiem, czy mam iść spać."
Kochanie, idź spać. Nie chcę, zebyś przeze mnie musiała ślęczeć do późna w nocy. Najwyżej przeczytasz następnego dnia rano, albo po południu. Przecież nic takiego się nie stanie, jak nie przeczytasz go od razu. Ja nie usuwam ich w pół godziny po dodaniu.
Nie chcę brzmieć na niewdzięcznika, bo tylko i wyłącznie dzięki Wam te tłumaczenia mają taką popularność i daje mi to ogromną radość widzieć Waszą ekscytację, kiedy przeżywacie historię razem z jej bohaterami, ale PROSZĘ trochę wyrozumiałości.
Musiałam to z siebie wyrzucić. Sorry za przydługą notkę i w ogóle za przynudzaniem ale no musiałam.
Nie będzie żartu, nie będzie niczego, bo jestem trochę zła XD
O! A może jednak! XD
Przypomniałam sobie coś. Widziałam dzisiaj zajebistego gifa, który kojarzy mi sie jednoznacznie.
Tak właśnie widzę internetowych hejetrów One Direction. XDDD
Jeszcze jedno, jak pewnie zauważyliście, pojawił się tytuł rozdziału. Chanel dodała go do każdego poprzedniego rozdziału i dodaję do każdego następnego. Ja też to uzupełnię w poprzednich, ale jak znajdę chwilę, bo trochę mi nad tym zejdzie :)
Pierwsza! ! Ide czytac kocham to. Kaśka
OdpowiedzUsuńdo robienia loda
Usuń1 :* !
OdpowiedzUsuńNie bo druga, przegralas hehehehehehehehehhehehehe XDD
UsuńDRUGA <3
OdpowiedzUsuńwow gratulacje, wygrałaś złotego kutasa Devona
Usuń,,wow gratulacje, wygralas zlotego kutasa devona"
UsuńPojebana jestes -.-
wow taka krejzolka wow wow wow umiesz przeklinać wow wow wow
UsuńJesteś 2 wygrałaś życie.
UsuńA ty sie odwal -,-
UsuńCzwarta ide czytac
OdpowiedzUsuńKocham cie dziewczyno za to co dla nas robisz:) podziwiam Cie ja bym dawno zucila to w pierun jak bym non stop slyczala kiedu kolejny rozdzial itp. Pozdrawiam cieplo @MilkaMilka39
Usuń3!! *-*
OdpowiedzUsuńwow mamy ci zapłacić?
UsuńHAHAHAHAHAHAH (PJJONA)
UsuńWow możesz się odpierdolić? :)
UsuńWidzę,że ból dupy, oh tak mi przykro ;( :* Nie , no serio ;( tak mi cię szkoda;(
hahah..bo tu się liczy kto pierwszy doda koment XD
UsuńMasz rację, nie jest ważne , ale jest spoczko tak trafić , niestety pewna cwaniara, która z wszystkiego robi drame, ma jakieś problemy :) Ps. Do tej osoby : proponuje rozwiązać swój problem, albo mówiąc jasno, wypierdalać :* :) pozdrawiam xx
UsuńMARK ROZWALA SYSTEM !!
OdpowiedzUsuńAch te jego opinnie, myśli o Emmie !!
HAHAHAHAHAHAH
BEKA W OPÓR
KOCHAM GO !
+ Zajebisty rozdzial Kocham Cie :) /Malikowa Parówka
rozdział całkiem ciekawy
OdpowiedzUsuńjeszcze jedno, nie wiedzę sensu komentowania rozdziału tylko żeby być ""pierwszym"" ale to tak ode mnie
HAHAHAHAHHAHAHH..pjona !
UsuńMatt! JEZU :o
OdpowiedzUsuńA więc Emma miała racje! FUCK.. Mam nadzieję, że Re w końcu się ogarnie i wróci do Zayna, nie moge czytać jak on jest taki smutny i samotny :c
Dobrze, że nie chce już widzieć Emmy, gdyby nie ona, Re by nie odeszła! -.-
Kocham<3
@ILooveCurlyHair
<33333
OdpowiedzUsuńEHH.. JA CHCĘ, ŻEBY ONI JUŻ DO SIEBIE WRÓCILI
OdpowiedzUsuńMATT MNIE WKURWIA, IDK XD
Wedle Twego życzenia ..
UsuńRozdział jak zawsze jest genialny !
OdpowiedzUsuńJa cię w pełni rozumiem kobieto.
Mnie też wkurzałyby pytani:
"kiedy rozdział???????????????????????????????"
ja mogę czekać nawet trzy miesiące xDD
wolałabym nie ,ale to tak tylko napisałam głupio.
Jesteś niesamowita ,to jak tłumaczysz to opowiadanie jest
takie asdfahdvaj zajebiste no!
Podziwiam cię < 3
TO JEST ZAJEBISTE!!
OdpowiedzUsuńJezuniu załamany Zen.......
Aż mam łzy w oczach.:'''''(
Biedaczek.
Nie podoba mi się ten nowy Fiat, Srat, Grat a nie czekajcie, Matt. xdd I reakcja Re na jego dotyk.... RE TY MASZ ZENA!! ZEN JEST ZAŁAMANY!!
MARK KOCHAM CIE NORMALNIE!!
WEŹ TY ZADZWOŃ DO RE CZY COŚ BOMALIKOWY ZEN COŚ SOBIE ZROBI!!!!!!
100000 pkt dla Zena za wygarnięcie Emmie. xddd No po prostu śmieję się jak debil do sera. xdd :D
HopBęc. Śliczny szablonik.;D
Pozdrawiam, @xbelieveyoux
A NO I JESZCZE JEDNO, ODPIERDOLCIE SIĘ OD BAMBI Z TYMI PYTANIAMI "kiedy rozdział??" ONA MA TEŻ SWOJE ŻYCIE!! HELOŁ!!
UsuńNIE JEST NOLIFEM I NIE DRĘCZY LUDZI KIEDY DODADZĄ COŚ NA BLOGA!
NO HELOŁ!!
Haha. Nie, ale serio. Ogarnijcie się z tym. Jak pisze ,że doda to doda. :)
@xbelieveyoux
a ja któraś s kolei :D czemu Ci ludzie sie jaraja, kiedy pierwsi przeczytaja notke ;D ? nie ogarniam ! hahhaha jejku kobieto dziękuje dziękuję dziękuję ! cofam tamten komentarz ! miałam co przeczytać <3 jestem taka szczęśliwa , normalnie tylko hmm jednej rzeczy brakuje mi do szczęścia :D
OdpowiedzUsuńKurcze źle sie dzieje Re i Matt ?! to bardzo źle wróży! Gdzie ta kobieta ma oczy ( ona jest ślepa czy jak ?!!!) a Zayn co ? Ja wiem że ma troche nierówno pod sufitem ( ładnie mówiąc, może nie za bardzo poetycko ) no ale przecież ta kobieta jest całym jego życiem ... Licze jednak że cóż, wrócą do siebie , bo normalnie smuteczek ;c
No cóż chyba na koniec pozostało mi powiedzieć : zarąbisty giff ;D uśmiałam sie troszeczke :D ! No i cierpliwości kochana i wgl wszystkiego dobrego ( brzmi jakbyś miała urodziny) ale chodzi o dobrą wenę w tłumaczeniu , no o zdrowie też :))
trzymaj się i do następnej notki :)!
A ja totalnie nie rozumiem po co piszecie jakieś teksty typu : liczę ba cód że do sb.wrócą, niech wreszcie do sb.wrócą, niech ten Matt spada itd.itp. ale nie wiem czy zauważyliście ale to nie wy i nie babmiswag(chyba tak) nie pisze tego opowidania tylko go tłumaczy i te wasze domysły nie mają najmniejszego znaczenia i sensu
UsuńPozdrawiam was
Ps.Jak wam dziewczyna zwròciła uwagę to nagle wszystkie :tak masz racje, ja mogę nawet 3mies.poczekać, no tak zrozumcie dziewczynę itd.a tak to same spamowały kiedy kolejny, a napewno dzisiaj ?
Lovki kisski :* tak apropo dla was <3
To nie jest koncert życzeń!
UsuńLecę czytać ^^
OdpowiedzUsuńNo chyba kurwa nie. Re... ONA SERCA NIE MA ZEN PŁACZE, POPADA W DEPRESJE, A TA SE PODRYWA PIERWSZEGO, LEPSZEGO KUTASA NIECH ONA SIĘ OGARNIE IDIOTKA JAKAŚ KURAK.
UsuńAAA I DOBRZE ZEN! ALEŻ POCISNĄŁ XD
a i Mark rozwala system xddd jego perspektywa genialna, sama bym lepiej nie opisała Emmu xd
pozdero haha
Hyhy xoxo xd
Przeżywasz to jak mrówka okres..
UsuńWeź trochę wyluzuj dziewczyno
Myślisz że tym komentarzem zmienisz opowiadanie ?
Podrywa? Chyba powinnaś przeczytać to jeszcze raz:)
UsuńPrzestan sie czepiac wszystkich komentarzy -_-
UsuńNie dziwię się tamtemu ..
Usuńlogika niektórych os.które tu komentują graniczy z 0 .
RE JEST DLA MNIE NIKIM. ON PŁACZE. ONA IDZIE NA IMPREZĘ I PODRYWA MATTA. PIERDOLE TO WSZYSTKO. IDĘ JĄ ZAJEBAĆ.
OdpowiedzUsuńHAHAHAHAHAHA!! Gdzie mój czołg?!
Usuń@xbelieveyoux
RE PODRYWAŁA MATTA???
UsuńGDZIE?
W KTÓRYM MIEJSCU?
I ŻE JA TEGO NIE ZAÓWAŻYŁAM, IDĘ CZYTAĆ JESZCZE RAZ...
NIE NO STOP PRZECIEZ ONA GO NIE PODRYWAŁA GO TYLKO JEJ CIAŁO TAK NA JEGO DOTYK ZAREAGOWAŁO. . . Z RESZTĄ JEAMS JĄ NA MÓWIŁ.
ZAPOWIADA SIĘ ŚWIETNIE:)
Andzia :)
I ja nie wiem, w którym miejscu ona go podrywała.
Usuńooo...
OdpowiedzUsuńOdjęło mi mowę !
OdpowiedzUsuńPerspektywa Marka - cudo !!
Fajnie, że James wrócił i zabrał Re na imprezę mam tylko dziwne przeczucie, że coś się stanie :(
Cudowne tłumaczenie, jesteś najlepsza <3
http://lili-buntowniczka-1d-story.blogspot.com/
Też mam dziwne wrażenie, że coś się stanie ;/
UsuńKocham Mark'a i jego przemyślenia. jkjhgftrtyuikjhgfrtyuiolkj
OdpowiedzUsuńCudowny *__* ciekawe co będzie dalej.
OdpowiedzUsuńMasz rację w tej notce. Niektórzy są okropni...
Uwielbiam teksty Marka "[...] a napięcie było większe, niż kutas gwiazdy porno" To mnie rozwaliło. Cały moment grozy, napięcia itd. itd. rozwaliło, bo zaczęłam się śmiać.
OdpowiedzUsuńNie wyobrażam sobie pana Malika jako zombie ale musi to strasznie wyglądać. Aż się serce kraja na samą myśl.
Mam dziwne przeczucie, że ten Matt z Java Hut to ten Matt, który zakładał Emmie (czyt. suce przez którą wszystko idzie nie po mojej myśli) alarm. Mam nadzieję, że Zayn Superman w pewnym momencie zrobi wielki wpad [np. w stylu Batmana(aż mi ślinka cieknie na samą myśl o takim Zaynie)] w życie Re.
Dziękuję za tłumaczenie i do niedzieli :)
Ps. Moje serce stanęło na widok szablonu. SERIO! Myślałam, że umarłam.
Teksty Marka są epickie :))
UsuńChyba zacznę je gdzieś zapisywać ..
nieeee niech oni wrócą do siebie ;( jedno nie może żyć bez drugiego i tą tęsknotą wykańczają się nawzajem. tak bardzo chciałabym żeby było dobrze między nimi
OdpowiedzUsuńuwielbiam fragmenty z perspektywy Marka :)
mam nadzieję że Re nie zrobi czegoś czego będzie później żałować. smutny Zayn mnie dobija moje serce płacze 'widząc' go w takim stanie :((
do niedzieli :))
Boże Boże Boże!!! ŚWIETNY. Kolejny dopiero w niedzielę? Załamka. Co prawda Re jest źle bez Zayna i pewnie lepiej by się czuła gdyby o nim zapomniała, ale jak tak bit się stało oślepłabym przez łzy. Czekam na kolejny...
OdpowiedzUsuńBoże Boże Boże!!! ŚWIETNY. Kolejny dopiero w niedzielę? Załamka. Co prawda Re jest źle bez Zayna i pewnie lepiej by się czuła gdyby o nim zapomniała, ale jak tak bit się stało oślepłabym przez łzy. Czekam na kolejny...
OdpowiedzUsuńgenialny<3
OdpowiedzUsuńCHCIAŁO MI SIĘ PŁAKAĆ TYLKO TROCHĘ!
OdpowiedzUsuńSUKCES! XD
Odmieniłaś moje życie tą informacją ..
Usuńgenialny<3
OdpowiedzUsuńEXTRA!!!!!!!!!!!! *-* JAK KAŻDY ROZDZIAŁ ZRESZTĄ :>
OdpowiedzUsuńpo raz kolejny Mark na prezydenta! a ten Matt niech się jebie, pff
OdpowiedzUsuńTak ! Hahahha, dojebałaś dziewczyno ! : D
UsuńMark, wyjdź za mnie, plz
OdpowiedzUsuńpragnę więcej rozdziałów z jego perspektywy, ok ?
@loffe13
MARK TO MISTRZOSTWO XDDD
OdpowiedzUsuńO Boziu kocham rozdziały z perspektywy Marka hahah XD Mam nadzieję że nie spotkają na tej imprezie Devona bo mam złe przeczucia :/
OdpowiedzUsuńKUŹWA TO JEST CUDNE! *__*
OdpowiedzUsuńO oł. Matt. Oby Re sie w nim nie zakochała. Niech sie ulozy miedzy nia a Zaynem ;-;
OdpowiedzUsuńfajnie by było jakby Re się najebała i pojechała do Zayna, że go przeprasza, że nie może bez niego wytrzymać i takie tam *u* rozdział genialny ♥
OdpowiedzUsuńMark ahahahah jego myśli sa naj :D a ten Matt... podejrzewam że ma jakis związek z Devonem :>
OdpowiedzUsuńMARK xD buhahaha kurw..... zarabisty przez całe FF myslalam sobie: Ciekwe jaki jest Mark, czy klnie, a może raczej lubi być grzeczny a tu buuum! Mark rzucający przekleństwami na prawo i lewo xD zarabiiiisty! xD
OdpowiedzUsuńRozdział niesamowity! @Jestemsobaxx
Haha kocham.... Mark jest zajebisty xd mogła by wrócić Re do Malika... Biedaczek się załamał ,szkoda mi i go i jej <3 *.*
OdpowiedzUsuńCuuudowny rozdział!!! na prawde jestem ci wdzięczna ze poświęcasz swój czas i tłumaczysz :)) KOCHAM MOCNO I DO NASTĘPNEGO! :D
OdpowiedzUsuńSuper rozdział nie mogę doczekać się kolejnego bo będzie się działo.
OdpowiedzUsuńUwielbiam perspektywy Marka <3
OdpowiedzUsuńKocham <3
OdpowiedzUsuńa perspektywa marka mnie rozwala haha :)
1. Czyżby Mathew Faires (technik, który zakładał Emmie alarm) to ten sam Matt który zaczął pracę w Java Hut? Jeśli tak to będzie ciekawie.
OdpowiedzUsuń2. Zawsze wyobrażałam sobie Marka jako młodszego faceta, ok 30-latka a tu się dowiaduję, że rozwiódł się 10 lat temu i był mężem przez 18 lat! WTF ja się pytam? Toż to dojrzały mężczyzna w wieku mojego taty...hahaha Nie pasuje mi to w ogóle :-)
Co
Usuńdo 1. to masz na 99% racje bo mówili do Zenka że się zwolnił wcześniej i
pewnie zatrudnił się w Java Hut!..o booosz sama wykukałam teraz że
pewnie ci "znajomi" to Devon!Albo przy znajomych poda imię i
nazwisko...Reniuuu wiej sprintem(chyba że jesteś w szpilkach to się nie
wyjeb xd) z tych urodzin bo bedzie draaakaaa ! Zaraz pożycze od tych
na górze czołg i jak wyrwiesz z lufy to odrazu zegniesz sie w pół !!
(tak do cb Devon!Matttt ty też fiucir! xd ) Koniec koma a rozdzial
booooski xd
Świetną robotę wykonałaś ! Podziwiam Cię, że dajesz radę ! Świetny wygląd, świetny, prwie tak świetny jak uroda Zayn'a : P Pozdrawiam : *
OdpowiedzUsuńsmutny Zayn :c cudny rozdzial dziękuje, ze tłumaczysz <3
OdpowiedzUsuńAloha!!
OdpowiedzUsuńMadżonez is here biczys!!
Szczerze chyba nigdy tak długo nie czytałam chillsa.. Gdy tylki zobaczyłam kto ma pierwszą perspektywę jebłam z łóżka i zaczęłam szukać cukierków żeby zapchać gębę (mój śmiech budzi sąsiadów z dalszego domu..przezorny zawsze ubezpieczony cnie? c:) i kurwa nie pomogło...
"Napięta bardziej niż kutas gwiazdy porno.."+ Ja+cukierki w buzi = zapierdolone ściany czekoladą [z cukierków! M&M mniam! ]
Cóż doszłam do wniosku że skoro Mark jest rozwodnikiem a ja jestem samotna i nie wyżyta oraz przydałby by mi się "ochroniarz" :D:D:D Postanowiłam go zatrudnić... Wezmę kredyt bo nie wiem czym mu będę płaciła... Chyba że podpisze ze mną umowę i zostanie moim asystentem seksualnym łoooohooo powstawnie oto tym cudem 50 twarzy Madżoneza......
Pomińmy to.
[WSZYSCY SHIPPUJEMY MAROLE!! C:]
Nic nic...
Zayn opierdolił Emmsuczynkę... Mój wyszczerz... (czytaj paraliż twarzy...)
Pokładałam nadzieję w tym że wyrzuci ją przez okno w ostateczności zgniecie w drzwiach... Ale gwiazdka minęła :c
James wrócił!!
Matt.... Ulalaaa niech tyknię Re a naśle na niego mojego jednorożcula Zygfryda... Wszystko ok.... Ale jak dobierze się do Reniutki to Zayn zrobi mu generalne przemeblowanie twarzy.. (achh ten Bob budowniczy..<3)
Widzę jak Devon wchodzi na tą imprezę z piłą motorową i kroi torta..
Tak ten kom nie ma sensu.. Ale jest 23.35 a Madżonez romansuje z historią zamiast z Markiem! To niedopuszcalne!
No więc zbliżamy się do końca... O ile się ktoś nie przekimał..
Podsumowanie..
Zayn bierz ziółka i nie strasz Marka bo mi się przerazi chłopak i nie daj Boże bezpłodny stanie..
Emma.... Taki tam Joke!
Matt trzymaj koleżkę przy sobie!
Re wypierdalaj do Zayna :*
Mark..... ty już wiesz...
Dziękuję za tłumaczenie moja kochana spermofetko <3
Mój drugi kom buahahaha (tej pani trzeba zabronić komentowania czegokolwiek wiem...)
@lolounia / Madżonez!
ahahahaha twój komentarz jest genialny
Usuńpozdro z podłogi
ahahahahahhaaha
@Just_to_dream_
P.S -zgadzam sie ze wszystkim :) :) i te twoje cukierki, nw czemu ale wyobraziłam sobie to :D :D
Laska kocham cie! XD
UsuńOd dzisiaj masz swoj fandom Majonazers XD i ship madzoners :Pkocham cie
UsuńJejku, Zayn :c
OdpowiedzUsuńAle megaśne. Po prostu wszystko mi się podobało. Najlepszy był Mark i popcorn ♡ hahaha , ale teraz ogólnie to to tak strasznie napięta ta sytuacja , oby Re nie zrobiła nic głupiego na imprezie. Wgl czy tylko mi kojarzy się ten Matt z tym od alarmu? Ale to nie możliwe chyba. Nie wiem. Ten blog jest nieprzewidywalny. Xd Ciekawa jestem co teraz z relacjami Zayn'a i Emmy..poważna sprawa. I nie moge sie już doczekać ja oni do siebie wrócą (Victoria i Zayn oczywiście) to podstawia takie napięcie. Ja po prostu nie mogę , ciągle z moją przyjaciółką o tym gadamy. All day all night xd Myślę też że Re powinna być może trochę bardziej wyrozumiała , ale to tylko moje zdanie. Ciekawa jestem czy jak Amber wróci to nadal nie będą razem. Wtedy oderwie mu głowe muahahah nie dobra to poważne. Może wróci wcześniej. Ja nie wiem. Chce tylko wiedzieć w końcu Dlaczego zayn zatrudnia blondynki , bo to ciągle nie daje mi spokoju i o tej umowie Amber z Devonem.I co z jego pracą , skoro ją tak zaniedbuje i wgl. W szafie ma ubrania Re , może będzie je wąchał..nie nic..to Ogólnie teraz przez 2 tyodnie dzień w dzień czytałam cold , a potem chills to jest takie ajsbxuajchaisfjs. Wgl moja przyjaciółka narysowała Re i Zayn'a jak się przytulacją , jezuuu na serio to było genialne , nawet widać było w ich oczach emocje. Podziwiam Cię za to tłumaczenie , dziękuję , że dzięki tobie mogę to czytać ,ily ♡ no cóż teraz tylko czekać co dalej :* to chyba wszystko. Naprawdę cie podziwiam mi by się nie chciało to po pierwsze a po drugie nawet angielskiego nie umiem..xd i wkręciło mi się to twoje lulz lolz xd i jakoś tak rzeczywistość mi się z tym wszystkim pogibała xd hehehe loff u Sus xx
OdpowiedzUsuńCudo ♡♡
OdpowiedzUsuńBoże jak ja to uwielbiam ♥
OdpowiedzUsuńKocham perspektywę Marka i wg jego sposób myślenia :D
Już się nie mogę doczekać następnego :)
jest po 3 nocy...rano nie ide do sql soł zrobie ci spam jak zwleke chorą dupe z łòżka :3 WIEM ZE KOCHASZ MOJE SPAMY . KAŻDY JE KOCHA. *SKROMNOŚĆ MAM PO STYLES'IE* xx @1D_and_ROOM94
OdpowiedzUsuńświetny rozdział ♥
OdpowiedzUsuńOjej, biedny Zayn ;c
OdpowiedzUsuń@rozowaatomowka
Świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam to opowiadanie i ciebie.Dziękuje za to,że to tłumaczysz<3
OdpowiedzUsuńKurde. Się tak przejęłam,że już kończę 2 czekokade.
OdpowiedzUsuńJEJKU *-*
KURDE.
ZAYN JEST NA SKARJU ZAŁAMANIA NERWOWEGO. VICTORI COŚ GROZI. MAM ZŁE PRZECZUCIE.
Mam nadzieję, że Zayn i Re szybko się zejdą i Zayn już nie będzie takim zimnym c*ujem jakim czasami jest ^^
OdpowiedzUsuńMatkoo *o*podobnie do komentarz ↑up↑
OdpowiedzUsuń"ZAYN JEST NA SKARJU ZAŁAMANIA NERWOWEGO. VICTORI COŚ GROZI. MAM ZŁE PRZECZUCIE." Me 2. Wydaje mi sie ze Matt bd tym wrogiem.. I oby nic nie bylo miedzy nimi e.e Re musi byc z Zaza :**
KC czekam nn
"...napięcie było większe, niż kutas gwiazdy porno." ahahahaaha Mark. jejkuu ja go kocham. ahahahaha albo to:
OdpowiedzUsuńPokłóciliście się?
"-Potrząsnęłam przecząco głową.
- Gorzej.
- Wzięliście ślub?!
- James! "
Ahahahaha jejjuu. Mark i James oni są świetni. A co do Zayna szkoda mi go, to jego załamnie ;( Ale nareszcie postawił się tej ździrze :D Dobrze jej tak.
A i nowo poznany Matt, fajny jest ale coś czuje że będzie się coś działo (coś złego) A dokładniej chodzi mi o tą imprezę nie mówiąc już o Matt'cie (nie wiem jak to się odmienia :P)
No i cóż dziękuję za dodanie rozdziału. Jesteś wielka a do tych wszystkich którzy pytają cię o dodanie nowego rozdziału. Pamiętacie gif po poprzednim rozdziale. On nadal obowiązuję (ahahahaha ale ja z tego lałam, skąd ty to bierzesz)
No to chyba tyle. DZIĘKUJĘ CI. LOVCIAM CIĘ ♥♥♥
@Just_to_dream_
MARK NA PREZYDENTA!
OdpowiedzUsuńchcę żeby Re i Zayn się zeszli..
Zayn płakał
Re płakała
im na sobie zależy
muszą być razem
czekam na kolejne tłumaczenie :)
czeeekam na koooolejnyyy ! :D
OdpowiedzUsuńMARK KOCHAM TWOJE MYŚLI <3
OdpowiedzUsuńKOCHAM TO !!!!
OdpowiedzUsuńjejku kocham jak jest perspektywa Marka <3 On jest zabójczy hahaha Mam nadzieję , że sie szybko do siebie wrócą :)))
OdpowiedzUsuńmark jest zajebisty, chce wiecej jego scen ! x
OdpowiedzUsuńMam takie bardzo nie mile wrazenie ze Re zacznie cos krecic na tej impreziez Mattim ._.
OdpowiedzUsuńA Zayn sie o tym dowie .. i zalamie ; o
Złe przeczucia ._.
Czekam na nexta <3
Matt to Mathew od Emmy ??????? ;O oby nie... boze... tyle emocji!!!:D
OdpowiedzUsuńNie sr*j żarem to grozi pożarem .
Usuńmam beke. na poprzedni roździale (przeczytałam go dopiero wczoraj i to na wfie xd ) śmiałam się jak idiotka. dziwne chyba ale cóź xd no ogólnie takie emocjons że wszyscy płączą a ja się śmieję.
OdpowiedzUsuńno ale nieważne xd
Jestem ostro ciekawa jak się dalej sytuacja rozwinie ale wszystko w swoim czasie
Zayn biedulka się załamał
ale dobrze że wyjebał Emme
strasznei lubię jak jest z Perspektywy Marka xd
kuźwa a żem się rozpisałą hahahhaha xd
Kocham ciebie i Twoje tłumaczenie ! ♥
~BiBi
Uwielbiam Marka :D Rozdział świetny :) Tylko niech Re nie robi czegoś głupiego, później będzie tego żałować. Dobrze, że Zayn powiedział to wszystko Emmie, należało jej się.Nie przejmuj się ludźmi, którzy ciągle marudzą o nowy rozdział:)
OdpowiedzUsuńPs.pogadaj może odrazu z Re.
UsuńKocham to! Nic dodać nic ując!
OdpowiedzUsuńZapraszam http://mystory-imigation.blogspot.com/
fantastyczny, jesteś WSPANIAŁA! ♥
OdpowiedzUsuńI wiesz co... Wolałabym, żeby rozdziały były rzadziej, ale pod każdym była Twoja notka. ;c Uwielbiam je!
Kocham Cię.
@busiia77
Masz problem.
Usuńczytam P-E-R-F-E-K-T to mnie uzależnia. czekam na nexta!
OdpowiedzUsuńO kurwa!!!! Asgghdgafsgshagsg
OdpowiedzUsuńeeeem... nie zwracajcie na mnie uwagi, bo coś jest ze mną nie tak!! Hahaha..
Mam nadzieję, że ta EMMA nareszcie sobie pójdzie i zostawi tego biednego debila Zayna w spokoju.. Re, kochanie, jak coś odwalisz na tej imprezie to wydłubię ci oczy kijem!! Nie wiem co się dzisiaj ze mną dzieje!
Nie mogę się doczekać następnego i nie będę cię pytać kiedy będzie, bo masz prawo mieć własne życie..
Do wszystkich, którzy mają ból dupy i co chwilę pytają o następny rozdział:
PYTAJĄC, PROSZĄC, BŁAGAJĄC I NOWY ROZDZIAŁ
GÓWNO WAM TO DA!
I TAK NIC NIE PRZYSPIESZYCIE!
Nana
No rzeczywiście.
UsuńDoprawdy zaskoczyłaś mnie tym ostatnim akapitem :3
Jejku jak ja to kocham! Ten rozdział jest jest zajebisty i taki awwwh *.* (jestem dziwna, trudno). Mam dziwne wrażenie że Matt jest powiązany z Devonem. Już chuja nie lubię, pewnie skrzywdzi Victorię albo podstawi ją Devonowi. Oni oboje są jebanymi kutasami! Spalić na stosie!
OdpowiedzUsuńPoza tym: Mark na prezydenta! Nie no kocham tego gościa :)
Poza tym x2: kocham James'a!
Poza tym x3: nie wytrzymam z załamanym Zayn'em. Serio, moje serduszko bardzo bolało jak to czytałam (wciąż boli) :c
Poza tym x4: nie mogę doczekać się następnego ale powstrzymam głupie pytania ponieważ wiem że masz na głowie więcej niż tłumaczenie nam rozdziałów :) I love ya babee :*
Red♡
Oddychaj.
UsuńNIE-E-E-E-E-E
OdpowiedzUsuńRE KURWA WIO DO ZENA BO ON TAM PŁAKA NO A ZEN NIE MOŻE PŁAKAĆ
EJ NIE NO SERIO ZAYN PŁACZE?
MARK MÓJ MISTRZ I NORMALNIE BYM ZA NIEGO WYSZŁA I WYHODOWAŁA 10 DZIECI. JEGO MYŚLI BRZMIĄ JAK MOJE MYŚLI, IDENTYCZNIE. BOŻE, JEGO KOMENTARZE NA TEMAT EMMY: BEZCENNE.
BLE FUJKA FUJKA FUJ MATT WTF ODWAL SIĘ OD RE ONA MA KURWA ZAYNA I WEŹ JEJ NIE DOTYKAJ, NIENAWIDZĘ CIĘ. WEŹ WYJDŹ NA ŚNIEG W GACIACH, NIECH CI JAJA ODMARZNĄ TO NIE SKRZYWDZISZ RE.
ALE TAK NA SERIO TO MI SIĘ WYDAJE ŻE ON JEST JAKOŚ POWIĄZANY Z DEVONEM. NO JA NIE WIEM, DEVON GO WYSŁAŁ CZY COŚ XD.
I DZIĘKI CI ZAYN ZA WYGARNIĘCIE EMMIE. SERIO, BIJMY POKŁONY NASZEMU PANU.
LALALILALI
KOCHAM CIĘ STRASZNIE I DZIĘKUJĘ MOJA PANI I MISTRZYNI ZA TŁUMACZENIE BO JA ŻYJĘ I ODDYCHAM CHILLSEM
DOBRA, KONIEC.
NA ZAWSZE TWOJA
@harrehbitchx
+ DŻIZAS DOPIERO SIĘ ZORIENTOWAŁAM ŻE MATT TO OD MATTHEW A TEN OD EMMY TO BYŁ MATTHEW O LOOOOL JA KUMATA
UsuńKURWA MATT = MATTHEW
EJ TERAZ TO TWIERDZĘ ŻE NA PEWNO ON JEST OD DEVONA -_-
LOL NO ŁAŁ THX BO JA SIE NIE SKAPŁAM !!! BITCH PLESASE MEINE QIEEN AND I LOVE YOU :*
UsuńBez urazy .. Tak jakoś mi się cytat przypomniał :
Usuń,,Ludzie tępi są jak tępe noże,
Niby krzywdy nie zrobią ale za to jak denerwują ''
Fuuuuuuu ! Uwielbiam to opowiadanie tak jak same książki ! Uzależniłam się od tego XD
OdpowiedzUsuńPamiętam jak czytałam "50 twarzy Grey'a" to wyobrażałam sobie Zayn'a na miejscu "Krystian Greja" XD a następnie trafiłam na to ! Kocham Zayn'isia ^^
W takim razie co to miało znaczyć : Fuuuuuuuu ! ?
Usuń"Zayn'isia"
Usuń"Zayn'isia"
"ZAYN'ISIA"
"Z A Y N ' I S I A"
Jezu, genialne! *-*
OdpowiedzUsuńWreszcie Emma pójdzie w cholere xD Teksty Marka Omg, kocham gościa hahahah. Niech Re z Zaynem się pogodzą, nie Zayn nie może płakać, no. Czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuń@Furby_xoxo
http://the-stranger-fanfiction1.blogspot.com/ Zapraszam na mojego pierwszego bloga! Mam nadzieję, że zajrzysz i szczerze ocenisz go. Każde zdanie jest dla mnie ważne. Z góry dziękuję i przepraszam za spam :)
OdpowiedzUsuńCzy wspominałam już, że kocham Marka?
OdpowiedzUsuńI ja nie wiem, w którym miejscu ona go podrywała.
OdpowiedzUsuńboże cudo *_____*
OdpowiedzUsuń________________
przy okazji zapraszam do siebie x
http://louis-tomlinson-fanfiction-chameleon.blogspot.com/
chills to przeciez wszystko takie samo jak 50 twarzy greya :O
OdpowiedzUsuńa idź ty anonimie spierdzielaj! może takie samie ale o 100000000 razy lepiej się to czyta, dziewczyna świetnie tłumaczy itp.
OdpowiedzUsuńJeeej nie moge sie doczekac nastepnego!<3
OdpowiedzUsuńJej nie mogę się doczekać <3
OdpowiedzUsuńJak zwykle świetne... Kocham tego bloga, chodź muszę przyznać, że nieźle ryje banie :D
OdpowiedzUsuńŚwietnie tłumaczysz... kocham cię <3
Nie mogę się doczekać następnego rozdziału, czekam z niecierpliwością :*
Ps. Zajrzysz na mojego bloga... Chcę poznać jak najwięcej opinii o tym czy jest fajny. Napisz w komie co myślisz.. To wiele dla mnie znaczy :) http://1onedirectionitmylife.blogspot.com/
/Ana Horanek
Dzisiaj roździał się nie pojawi :c SMUTNO :C
OdpowiedzUsuńDlaczego ?! :c
UsuńOdświeżam strone od 10 minut i dowaiaduje się że nie bedzie rozdziału . Rozpacz w chuj :'(
UsuńAle dlaczego ma nie być dzisiaj rozdziału?:c
UsuńNie wiem ale czytałam na TT :c
UsuńJa też mam rozpacz :c Liczyłam że będzie dzisiaj a tu LIPA :c Ryczkę kurde ryczę ;c
OdpowiedzUsuńJeju ludzie serio piszecie o tym rozdziale a was prosiła jezu. Zrozumcie Bambosz ma też swoje życie
OdpowiedzUsuńhttp://after-harry-styles-fanfiction.blogspot.com/2013/07/rozdzia-1.html?m=1 to ten caly after?
OdpowiedzUsuńTakk<3
UsuńMark na prezydenta
OdpowiedzUsuńJames na premiera
I kurwa Polska jest najlepszym krajem świata.
Ogólnie to to kocham no ale kogo to obchodzi nie.?
Jak przeczytałam 22 rozdział kilka dni temu to myślałam, że się ze śmiechu polej no ale cóż, jestem dziwna. Nie chodzi o to że nie chce żeby byli razem tylko po prostu Malik to kutas i dobrze że go zostawiła, co nie zmienia faktu że ona jest idiotką. Nie zdziwię się jak wśród tych jego znajomych będzie sobie siedział Devon. No ale cóż tego dowiemy się w następnym rozdziale którego jak się okazuje dzisiaj nie będzie tak więc jak to powiedział anonim wyżej ROZPACZ W CHUJ.! Więc na razie, hej i czołem
P.S. sory za wszystkie błędy albo jakieś dziwne słowa ale pisze z telefonu a on jest guupii.!
Identyczne odczucia :-D
UsuńHahahah..polać tej Pani !
UsuńDziękuję bardzo, kłaniam się nisko.! Ogl to chyba własnoręcznie napiszę petycje do prezydenta (Marka oczywiście.!) żeby zabronił mi komentowania czegokolwiek bo ta pani o tu ma coś z głową no ale cóż. Mam jednak nadzieję, że moje przypuszczenia że Malik urwie głowe naszej kochanej ( czujecie sarkazm.? Mam nadzieję) suczy Emmie sprawdzą się w następnym rozdziale, a jeżeli nie on to mam nadzieję że mój kochany Mark, kandydat na męża zrobi to za niego, bo wiecie dzisiaj się dowiedziałam, że 30 lutego mam rozwód Wszystko okej i spoko tylko nie wiem kiedy brałam ślub, do tego mam się jeszcze kłócić o prawa do opieki nad synem, którego nie wiem kiedy urodziłam ale okej. Dlatego Mark szykuj się od 30 lutego jestem rozwódką więc jestem cała twoja. A co do pani wyżej to jak już mi polewacie to wiecie poproszę duużo kobietą rozwodzącym się niedługo chyba nie powinno się żałować nie.? Pozdrawia szesnastoletni debil..
UsuńBooże nie pisze więcej bo wszyscy traficie do psychiatryka, jak coś to wielkie sorry.
Twórca wiadomości do której są te odpowiedzi.
Jeju już Cię kocham dziewczyno !
UsuńHej, Hej.! Spokojnie. Powoli. Ja jeszcze mam męża moja droga.! / Epicki Debil. <3
UsuńBoski, boski i jeszcze raz boski.... Normalnie uwielbiam cie :)
OdpowiedzUsuńkiedy następny rozdział ?? :>>> :))
OdpowiedzUsuńJezu czemu ja to tak przeżywam?? zużyłam już 4 chusteczkę :CC
OdpowiedzUsuńuwielbiam jak em.. no jak ''opowiada'' Mark XD nie wiem jak się wysłowić ale wiecie o co chodzi ;)
fajnie poznać myśli Marka i zobaczyć to z innej perspektywy ale oczywiście czekam aż będzie ''opowiadał'' to Zayn *U*
super że wrócił James <33 KOFFAM GO ^U^
em Matti... troszkę się zszokowałam jak Victoria ''oznajmiła'' że to połączenie Zayna i Jamesa
:O ideał? AWWW już go kocham <33
Jeju, czy tylko ja zauważyłam, że Matt i ten typek od alarmu to też Matt? Boję się o Re, bo pewnie on ja gdzieś zwabi i tyle. W sumie to zobaczę w następnych rozdziałach.
OdpowiedzUsuńCo do twojej notki to rozumiem Cię, nie dostajesz za to nic, a jeszcze ludzie Ci się uprzykrzają i zabierają radość z tłumaczenia. Pozdrówki :)